Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Długojeszczepotrwa?
–Zarazzapytam.–Porucznikwyskoczyłzzabiurka.
–Stójcie!–Antolewskizatrzymałgowpołowiedrogi.
–Cotojest?–spytałgroźnie.
Pechbyłprzerażony.Lorenczresztąteż,najchętniej
wycofałbysięnakorytarz,alenawettakimgestem
wolałniezaznaczaćswojejobecności.Jaknicgenerał
dopatrzyłsięjakiejśniezgodnościzregulaminem
iHipciozachwilębędziebiegałwokółCytadelialboteż
dostanietydzieńtwierdzy.Corobić?!
–Cotojestzaobraz?–Antolewskipokazał
namalowidłowiszącewkącienaprzeciwkopieca.
–Paniegenerale,tojestgołababa!–wypalił
porucznik.–Kobieta,znaczysię...
–Towidzę...–Generałsięskrzywił.–Alecoona
maprzedstawiać?
–Ztego,cowiem,dowódcabatalionuprzywiózł
tozMediolanu...–wyjaśniłPechusłużnie.–Takągołą
babę,jakmytomówimywbatalionie...
–Drugirazspytam...–Antolewskiwznosiłsię
nawyżynycierpliwości–cotascenaprzedstawia?
NaczolePechawystąpiłykroplepotu.
–RozpaczEwyiAdamanadzabitymAblem.–Lorenc
pośpieszyłkoledzezpomocą.Ryzykował,
bogenerałomzzasadyniewchodziłosięwdrogę,ale
HipcionapolachpodPłońskiemuratowałmuprzecież
życieimiałwobecniegodługwdzięczności.
–Eiblem?–Antolewskisięzasępił.–Wmarynarce
służydwóchEiblów...–Zmarszczyłczoło.–Który
tonibyznich?!
–NieEibel,tylkoAbel.–Podporuczniksiliłsię
nadelikatność,aby–brońBoże!–nieurazić