Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wszystkichlubiany.Małygrubaszsumiastymiwąsiska-
misprzedawałsiodła,oporządzeniedojazdyiodczasu
doczasujakąślewiznę.Swojeprzezwiskozawdzięczał
wieloletniemupobytowiwjasyrze,zktóregowrócił
wdobrymzdrowiuizniezgorszymmająteczkiem.Ma-
jątekzczasemprzehulał,aprzezwiskozostało.Bażyń-
skiprzypomniałsobie,comówiłTritt,żebynikogo
wsprawęniewtajemniczać,alezapewnechodziło
okogoobcego,Turekbyłswój.
—Jestsprawa.
Mężczyznapodkręciłwąsa.
PuściłookoipchnąłBażyń-
skiegopoddaszek,podktórym
wsłonecznedniwystawiano
koszesłodkichbułek.
—Ej,Bażyński,Bażyń-
ski,tysięiwgrobienieuspo-
koisz.Wierciszsię,wiercisz…
—Nieotoidzie.
—Aoco?
—Kiedymówićniemogę.
Turekrozejrzałsiępoulicy.Byłapusta.
—Zębyciębolą?Jakżyję,niewidziałemwiększe-
gogaduły.ByłjedentakiwIzmirze…
—ZamknijsięztymiswoimiIzmirami.Człowieka
trzebaztarapatówratować.
—Skąd?Zwody,zkarczmyczyodbaby?
—Turek!Cholera!Japoważnie!Spodtopora.
—Pytamprzecież…
—19—