Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział7
Connor
Rzucamsięnałóżku,usilniepróbujączasnąćchoć
nachwilę.Bezskutecznie.Mojagłowazarazeksploduje.
Niewiem,czymisiętopodoba;tracękontrolęnadsobą,
onaprzejmuje.Aco,jeślistracęczujność,jeśliktoś
mizabierze?Jeślitylkosięzabawimną;jeślichłopaki
miałyrację?Dobrajestwteklocki.Nibytakanieśmiała,
ajednakczasamijejzachowaniecałkowicietemu
przeczy,jakbydoskonalewiedziała,corobić,jakbyjuż
torobiła.Wdodatkuwżyciuraczejjejniczegonie
brakuje,pozatym,żeobawiasięswojegoojcaimaprzed
nimjakiślęk,towydajesięmieć,cotylkozechce.Stale
myślę,żetoniemojaliga.Amożepoprostuteżdziała
intuicyjnie,boczujetosamo,coja?Możeteżczuje
todziwneprzyciąganie,jakbyśmyznalisięodzawsze?
Gdytylkopojawiasięwpobliżu,niebywałeciepło
wypełniamojeserceimojeciało.Nigdytakniemiałem.
Możeonamapodobnie.Japierdolę!Niewytrzymam!
Wstaję,ubieramsięiwychodzęwciemnąnoc.
Odpalampapierosaikrążęwokółbloku.Zakładam
słuchawki,tekstkawałka
Wmoimświecie
całkowicie
oddajeto,coterazczuję.Pezetdobrzetoujął:
Czujętowekrwijaitomiastożadneznasnieśpi
Iniechodzimiotoczysięzemnąprześpisz