Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
Euyn
MiastoOutton,Ugór
P
olująnamnie.
Przemykamlekkoprzezouttońskitarg,śmiejącsiępodnosem,bolos
zakpiłzemnieokrutnie.Sambyłemniegdyścenionymmyśliwym,
zdaniemkrólanajlepszymłowcąwYusanie.Adziśtutaj,napustyni
wUgorze,tojastałemsięzwierzyną.
Robiękrokwbokiwykorzystujęstertędrewnajakozasłonę,
byzniknąćzoczuprześladowcom.Spędziłemtrzylata,próbując
uniemożliwićimzgarnięciedwudziestutysięcyzłotychmunnagrody
zamojągłowę.Przynajmniejtoniedorzecznekłębowiskogawiedzi
zwanerynkiemnacośsięprzyda.
TargwOuttoniewygląda,jakbyktośrozstawiłgowjednąnoc,
mającdodyspozycjibylejakiedeskiistrzępymateriałówocalone
ztonącegostatku,anastępnegorankazdecydował,żeniechjużlepiej
takzostanienakolejnestolat.Zastanawiamsię,czywYusaniesprawy
mająsiępodobnieczywszystkietargowiskabrudneisklecone
naprędce?Mojastopaniepostałanigdynażadnymrynku,
zasprawunkiodpowiadałasłużba.Służącyspełnialiwzasadziekażde
naszeżyczenie.Aletojużniejestmojeżycie.Totylkożycie,októrym
nieumiemzapomnieć.
Przechodzęobokstraganuzeskórami,którymihandlujejakiś
opryskliwytyp.Kiwamigłową,więcodpowiadammutymsamym.
Widziałemgojużwcześniej,aleniewiem,jakmanaimię.Nie
pytałeminiezapytam,oileonniezapytapierwszy.