Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Gadałeśznim?
Naturalnie.Codzienniewydzwanianakomisariat
idomniezpytaniem,czycośmamy.Ajacodziennie
odpowiadam,żerobimywszystko,byznaleźćsprawcę.
Toniejestproste,Dominic.Widziałeśgo?Tenfacetnie
zaznałporządnegosnuodkilkunastunocy.
Widziałempowiedziałemponurymgłosem.
Widzę,coprzechodzi.TosamoSamuel,aleonstarasię
toukryć.Ojciecjużnawetniepróbuje.Zakażdymrazem,
gdyznimgadam,widzę,jakbardzocierpi.Tomnie
doprowadzadoniekontrolowanejzłości.
ChceszbyćprzymojejrozmowiezFrancy?
Tak…chcę.Niezostanieztobąsama.Będziesię
bała.Jużterazwidzęwszpitalu,jakreagujenawidok
doktora.Zawszemnieprosi,bymniewychodziłzsali.
Pomożeszmi,Bianchi?
Wbiłemzatroskanywzrokwprokuratora,wswoją
ostatniądeskęratunku.Widziałemwnimtakiegoojca,
jakiegozawszechciałemmieć.
Agatoneuśmiechnąłsiępocieszającokumnie,kiwając
głową.
Zawszecipomogę,Dominic.Jesteśjednym
znajlepszychmoichstudentów.Oczywiście,
żecipomogę.
Podziękowałemmuszczerym,aczkolwiekbardzo
bladymuśmiechem.
***