Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Patrzącnaładnątwarzswojejdziewczyny,przeszła
mizłość,zapomniałemotym,gdziechcęiśćikogo
szukać.Imdłużejwpatrywałemsięwjejbrązowe,
zmęczoneoczy,tymspokojniejszybyłem.Rozejrzałem
sięnerwowopookolicy,otwierającszerzejdrzwi.Francy
wpadładośrodkaniczymoparzona.Wyszedłemkilka
krokówprzeddom,ponownierozglądającsiępoposesji.
Wróciłemdośrodka,zamknąłemdrzwinawszystkie
zamkiizsunąłemzgłowykaptur.Pełenstresu
inieznanychmiemocjiprzeszedłemdosalonu.Francy
ściągnęłazgłowyciemnymateriał,nerwowonaciągając
rękawyodbluzy.
Pamiętałaśkoddobramkipowiedziałempierwszy.
Tak…Miałamzapisanywtelefonie.Robiłamdziś
przeglądnotatek.
Zestresumojedłoniezaczęłymisiętrząść,aleszybko
przestały,bozacisnąłemjewpięści.Dokonywałem
wszelkichstarań,żebysiętakobsesyjniewniąnie
wpatrywać,aletobyłonierealne.Stałemwięctak
ipatrzyłemnanią,niewyobrażalniesięciesząc,żejest
całaizdrowa.Aleteżogromniesięmartwiąc.
Francy,coturobiszotejgodzinie?Jestpóźno.
Dlaczegodomnieniezadzwoniłaś?
Niewiemwyznała.Toprzyszłomidogłowytak
nagle.Przeszkodziłamci.Wychodziłeśgdzieś?
Tylkodogarażu.Zapomniałemczegośzsamochodu
skłamałem.
Pokiwałagłową,nerwowoprzygryzającdolnąwargę,
naktórejdostrzegłemjużkilkaśladówpotymodruchu.