Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
KILKAKOLEJNYCHTYGODNIZLECIAŁOMIBARDZO
SZYBKO.Miałammnóstwopracy,nawetmojeukochaneweekendowe
wyjściamusiałyzejśćnadrugiplan.Takmniepochłonęłanowa
kampania,żesiadałamnadniązakażdymrazem,gdytylkowpadał
mikolejnypomysłdogłowy,niezależnieoddniaczygodziny.
Anabrakpomysłównaszczęścieniemogłamnarzekać.
Któregośdniazwirupracywytrąciłmnietelefon.Spojrzałam
naekranizobaczyłamimięmojejkuzynki.
Dorota!Cześć!przywitałamsię,przerzucającstertępapierów
nabiurku.
Hej,Ola.Cotamuciebie?
Dorotabyłajednąznajmilszychosób,jakieznamisłychaćtobyło
nawetwsposobiejejmówienia.Wżyciuniewidziałamjejwkurzonej
inierozumiałam,jakmożnabyćwiecznietakmiłymiuśmiechniętym.
Byłampewna,żeludziewykorzystująprzeztonakażdymkroku.
Wszystkowporządku,jestemzawalonarobotą.Czylitak,jak
lubię.Acouciebie?odpowiedziałam,zastanawiającsię,
pocowłaściwie,docholery,domniedzwoni.
Teżwszystkowporządku,dopinamyzKubąostatniekwestie
związaneześlubem.Właśniedlategodzwonię.
Kurwa.Ślub.Kompletnieonimzapomniałam.Spojrzałam
nakalendarz.Ostatnidzieńmaja.Mójumysłszybkoprzypomniałmi,
żeślubmiałbyćwczerwcu.Przypomnieniemiałamzapewne
ustawionenajutro.Dorotazdążyłamisięprzypomniećszybciejniż
mójkalendarz.
Cośsięstało?Potrzebujeciezczymśpomocy?Miałam