Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
ENERGICZNYMKROKIEMweszłamdoswojegogabinetu,pewnie
stawiającstopywczarnychklasycznychszpilkach.Mójwzrokodrazu
padłnabiurko,naktórymstałatorebkaprezentowa.Niebyłtorzadki
widok,cojakiśczas,przychodzącdopracy,zastawałamupominkilub
bukietykwiatówodzadowolonychzkampaniiklientów.Tymrazem
jednakjużoddrzwiwidziałam,żeniejesttotegotypuprezent.
NatorebcewidniałapanoramaSantorini.Notak,dzisiajLeonmiał
wrócićdopracypourlopie.
Usiadłamwwygodnymfoteluioparłamstopywszpilkachoszafkę
stojącąprzybiurku.Wtymmomenciewdrzwiachpojawiłasięmoja
asystentka.
Hej,Ola!Napijeszsiękawy?
CześćMarta,jaktamweekendminął?odpowiedziałam
pytaniem.Lubiłampodpytywaćosprawyniezwiązanezpracą.Jej
historieonarzeczonymiichsielankowymżyciubyłyprzeurocze.
Wdodatkusprawiały,żeczułamjeszczewiększeszczęście,żemoje
życieniejesttaknudneiprzewidywalne.
Dziękuję,dobrze.WsobotępojechaliśmyzMariuszem
narowerachdonaszegoulubionegobistro,byłatakpięknapogoda,
żeszkodanieskorzystać.Awniedzielę,klasycznie,obiadumoich
rodziców.Atycoporabiałaś?Pewniekolejnaszalonaimpreza
powiedziałazuśmiechem.
Nieprzesadzałabym,miałamcałkiemspokojnyweekend.
Wpiątekwyskoczyłamzprzyjaciółkaminadrinka,askończyłosię
natym,żezgarnęłamzesobąmłodegoprzystojniaka.Okazałsię