Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wyczerpują.–Zaśmiałamsięcicho.
–Niedziwięsię,pracujeszostatniojakszalona.Zarazprzyniosę.
KochanaMarta.Zamknęłamnamomentoczy.Miałarację.
Powinnamdaćsobiechwilęwytchnienia.Miałamwzwyczajukończyć
wszystkodługoprzedostatecznymterminem,więcoczywiścieitym
razembyłambardzodoprzoduzpracą.Spokojniemogłamsobie
pozwolićnawolnepopołudnie.Postanowiłam,żezrobiętyle,ilezdążę,
pijąckawę,apóźniejpojadęrozejrzećsięzajakąśsukienkąnawesele
Doroty.Zakupypozwoląmojejgłowietrochęodpocząć.
Usłyszałamdźwiękotwieranychdrzwiiznajomymęskigłos.
–Podobnomaszprzerwęnakawę.
OdwróciłamsięzcałymfotelemizobaczyłamLeonaniosącego
dwiefiliżanki.
–PrzechodziłemakuratkołobiurkaMarty,jakztobąrozmawiała
ipomyślałem,żesięprzyłączę.–Jegotwarzbyłamiłaipogodna.
–Ostatniotorzadkiwidok:Olawtrakcieprzerwy.
Zaśmiałamsię.
–Toprawda,właśniesobieuświadomiłam,żechybapotrzebuję
trochęodpoczynku.
–No,wkońcu!–Leonsięrozpromienił.–Tomożeskoczymy
popracynajakąśwczesnąkolację?Wyjdzieszdoludziztejswojej
jaskini.Przezostatnietygodnieprawiewcaleniedajeszsięwyciągać
zdomu.
–Akuratmamjużplany.Codokawy,towzasadzietoniemiała
byćprzerwa,wręczprzeciwnie.–Roześmiałamsię,widzącjego
zdziwionąminę.–Zamierzałamwtrakciejejpiciadokończyćrobotę,
apotemwyjśćijużdzisiajniewracać.
–Aleksandro,niepoznajęcię!Wyjśćwcześniejzpracy?!–Jego
zieloneoczyzabłyszczały,auśmiechstałsięjeszczeszerszy.
–Cotakiegomaszwplanach,żeażzdecydowałaśsięwyjść