Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nieprzyzwoicieuderzającenatleżałoby.
Ksiądzzacząłkierowaćludźmi,podającwskazówki,
gdzieodbędziesięstypa.Maciejodsunąłsię
nabezpiecznąodległość.Jegosiostrapomagaławujowi
wudzielaniuinformacjiżałobnikom.Niewyglądali
naprzybitychpośmierciojca.Zachowywalisię,jakbybyli
wpracy.Profesjonalizmwkażdymcalu.Żadenwłoseknie
miałprawaodstawać,żadnatłumionaemocjaniemogła
zostaćujawniona.Grymasczykrzywespojrzenieteż
znajdowałysięnaczarnejliście.Tylkolekki,nostalgiczny
uśmiech,przyciszonygłosioszczędnegesty.
–Mario.Bardzomiprzykrozpowodutwojejstraty.
–Kobiecy,subtelnygłossprowadziłjąnaziemię.Maria
przestałaprzyglądaćsięotoczeniu,askupiławzrok
naporcelanowejtwarzyswojejrywalki.
–Mnierównież.Dlaciebieteżmusiałtobyćszok.
–Och,nie.Przecieżwiedziałam,jakżyje.Gustawmiał
dopierosiedemdziesiątsześćlatinicanicosiebienie
dbał.Dziwięsiętobie,żeniepróbowałaśgozmobilizować
doregularnychwizytulekarzaićwiczeń.
Szpilazostaławbitaskutecznie.Zabolało.
–Guciodbałosiebiebardziej,niżmyślisz.–Marianie
miałaochotynajałowepogaduszkiztąkobietą.Chciała
zaszyćsięwdomuioddaćrozpaczy.
–Widzęteż,żeto,cosięstało,niepozostałobezśladu
natwoimzdrowiu.Naprawdęlepiejbędzie,jakwrócisz
dosiebie,odpoczniesz.Tomusiałbyćdlaciebiewstrząs.
Pozatymnaprawdęniemakonieczności,byś
marnotrawiłaczaszobcymiludźmi.Toznajomimoi
iGustawa,niezdążyłaśichpoznać.
Czytojuższczytbezczelności,czytakobietachciała
wspinaćsięjeszczedalejiwyżej?Mariazaniemówiła,ale
wewnętrzukipiałwulkangotowywkażdejchwili
wybuchnąć.Owszem,nieznałatychludzi,alenie
dlatego,żeniezdążyła,tylkodlatego,żeGucionieznosił