Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nie,tonieonjązałoży,alebędziemniewniej
oglądał.Dlategochcę,żebybyłanajlepsza.
Kathleenstałazupartą,amożenawetsfrustrowaną
miną.
–Niebędziegoobchodziło,jakajestsuknia
–powiedziałazprzekonaniem.–Tatamówi,żemama
wyglądałabypięknienawetwstarymworzepomące.
ZaśmiałamsięiprzytuliłamKathleen.
–Możemaszrację–powiedziałam,odgarniajączjej
czołamiękkieloki.Zjejoczuwyczytałam,żetrapijącoś
jeszcze,zdecydowałamwięc,żesukniamożeparęminut
poczekać.Upewniłamsię,żepedałmaszynydoszycia
jestustawionywewłaściwejpozycji,acennefałdybiałej
satynyostrożnieumieściłamnarozłożonympapierze,
poczymwstałamzkrzesła.Bolałymnieplecyiramiona.
Itakpotrzebowałamprzerwy.Możepowinnambyła
posłuchaćradymojejmamyizlecićuszyciesukni
MadameTanier.Bardzochciałamzrobićtosamodzielnie,
aleniemiałampojęcia,jakietobędziepracochłonne.
WzięłamKathleenzajejmałą,niecolepiącąsięrączkę
ipoprowadziłamjądodrzwi.
–Możeprzejdziemysiępoogrodzie?
–zaproponowałam.
Błyskwjejoczachbyłdlamniewystarczającą
odpowiedzią.Wcisnęłalalkępodpachęiwyszłazemną,
podskakującradośnie.
Wogrodziebyłopięknie.Wczesnekwiatyjuż
zakwitły.Gdyimsięprzyglądałam,mójumysłwybiegał
wprzyszłośćdodniapierwszegowrześnia