Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
izastanawiałamsię,jakiekwiatybędęmogłamieć
naślubie.Tokolejnadecyzja,którątrzebabędziepodjąć.
Jejku!Czytymdecyzjomniebędziekońca?Wydajesię,
żeodkądWynnpoprosiłmnieorękę,ciąglemuszę
oczymśdecydować–omałychiowielkichsprawach.
GdypomyślałamoWynnie,uśmiechnęłamsiędosiebie.
Jakieżmiałamszczęście,żezaręczyłamsięztakim
mężczyzną.Reprezentowałsobąwszystko,oczymmarzy
każdadziewczyna:wysoki,dobrzeułożony,opięknym
uśmiechu,cichy,leczpewnysiebie,opiekuńczy.
Ipokochałwłaśnie
mnie
!Trwałabymjeszczedługowtym
rozmarzeniu,gdybynieKathleen,któraprzerwałatok
moichmyśli.
–Mamamiuszyjesukienkę.
Skinęłamgłową.
–Widziałaśjejkolor?
Znówskinęłamgłową,przypominającsobiecałe
godziny,kiedytosiedziałyśmyzMary,wybierając
idebatującnadmateriałamiorazwzorami.Kathleen
iSararównieżmiałybyćnamoimprzyjęciuweselnym.
–Mojateżbędzieidealna–mówiładalejKathleen.
–Tak–zgodziłamsię.–Twojamamająszyje,więc
teżbędzieidealna.
–MamajużuszyłasukienkęSary.
Zapadłamiędzynamichwilaciszy.Przyglądałamsię
delikatnympłatkomróży.
Tekolorybyłybywsamraz
–myślałamsobie.
Aleczyteróżebędąjeszczekwitnąć
wewrześniu?MuszęzapytaćMary.
Kathleenznówprzerwałamojemyśli.