Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Podniosłagłowę.
ZzaroguwyszliNikodemiDymitri.
Alicjawstrzymałaoddech.Notak.Dzisiajpewnie
przesłuchająwszystkichjakleci.WtymNikodema,który
będziemusiałterazopowiadać,żewidziałElizęporaz
ostatniwcaleniewczoraj,kiedypróbowaładobraćmusię
dogardła,alenatejnieszczęsnejimprezie,którabyłatak
dawno,żeAlicjamiaławrażenie,żeodbyłasię
wubiegłymstuleciu.
Nikodempatrzyłwpodłogę.Dymitriskinąłgłową
Wiktorowi,niezaszczycającAlicjiiTatianyanijednym
spojrzeniem.
–Rozumiem,żedalejsięgniewacie?–spytałWiktor,
kiedyTatianaobrzuciłaDymitriegozabójczymwzrokiem.
–Jajasobierobisz?–warknęła.
Wiktorzamarłijeszczebardziejsięwyprostował.Oile
możnabyłosiębardziejwyprostować…
–Nie…Chodziłomioto,że…Nowieszprzecież,że…
–Pieprzsię!–syknęłaTatiana.Wstałainawetnie
patrzącwjegostronę,pomaszerowałaprostododamskiej
toalety.
–Noiwidzisz…–Nauczycielniecierpliwymruchem
przeczesałwłosy.Wyglądałnazakłopotanego.
Izrezygnowanego.
–Nowidzę–mruknęłaAlicjaiobiecałasobie,
żebędziemiećwnosieto,wjakichrelacjachsąciotka
iWiktor.
–Pójdęjuż–wymamrotałhistoryk.–Tobędziedługi
dzień…
–Taaa…–Dziewczynapokiwałagłową.–Będzie.
LedwoWiktorzniknąłzarogiem,drzwidosali
matematycznejzamienionejnasalęprzesłuchań
otworzyłysięiszybkimkrokiemwyszedłzniejKonstanty.
ZanimwlókłsięBorys.Wyglądał,jakbywogóleniespał.
Zupełniejakżywytrup.Nie,tochybaniejest
odpowiedniesłowo…Alicjapoderwałasięipodeszła
doniego,olewajączupełniestaregostrzygonia.
–Borys…–zaczęła.
Chłopakpodniósłgłowęiuśmiechnąłsięblado.