Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pracanaświeżympowietrzudawałamidużoradości.Słońce,wiatriotwarta
przestrzeńsprawiły,żezaczęłamoddychaćswobodniej.Kontaktznaturąkoiłnerwy,a
wysiłekfizycznyhartowałciało.
Siedziałamwogródkuiplewiłamokropniezarośniętągrządkęzmarchwią.Pod
czujnymokiemTeresyzrobiłamsporepostępywbotanice.Odróżniałamjużwczesne
stadiarozwojowemarchewkiodpietruszkiorazinnewarzywaodróżnychchwastów.
Początkowoniezawszemisiętoudawało,zwyklezeszkodądlawarzyw.
Spodkrzaczkarabarbaruwypełzłwłaśnieolbrzymiślimakbezskorupyiz
wielkąszybkościąsunąłwkierunkupielęgnowanegozagonu.Wyglądałjakdługa,
oślizłażmijaimiałzpewnościąniecnezamiary.Zastawiłammudrogęmotykąiza
pomocądwóchpatyczkówpróbowałamzmienićjegotrasę.
DoogroduweszłaTeresaiprzyglądałasięwskupieniumoimdziałaniom.
–Niemożnagowpuścićnagrządkę,bowszystkozeżre–oznajmiłamz
przejęciem.–MusimygowypłoszyćwpokrzywySzkoda,żeniemaszjeża,jeżelubią
ślimaki,albochociażkur–paplałam.
Teresaniepodjęłatematu.Wyraźniemiałajakiśproblemizastanawiałasię,jak
mionimpowiedzieć.Spoważniałamnatychmiast.Czułamprzezskórę,żetobędzie
zławiadomość,iniemyliłamsię.
–Słuchaj,dzwoniłaciotkaRenata–zakomunikowałaTeresapodłuższejchwili
milczenia.–Niegniewajsię,alemusiałamjejpowiedzieć,żetujesteś.Podobno
wszyscytamsięociebiemartwili.Mówiła,żezadzwonijeszczewieczorem.
Zrobiłomisięciemnoprzedoczyma,zupełnietaksamo,jakkiedyspadłamina
głowęencyklopedia.Wtedyskończyłosięnaguzie,dzisiajniebyłamwstanie
przewidziećskutkówtejnagłejtroskirodzinnej.
Zadzwoni,zadzwoni–pomyślałamzgoryczą.Niepotomnieszukała,żeby
spytaćozdrowie,przygotowałapewniecałyzestawumoralniającychkazańidobrych
rad.
Wpadłamwpanikę.Znaleźlimnie,znaleźli!–brzęczałmiwgłowiesygnał
alarmowy.Stłamsząmojąnowąosobowość,zburząspokój,wpędząwkompleksy.
Niemiałamjużdokąduciec,musiałampodjąćwalkę.Tylkozwycięstwo
wzmocnikiełkującąniezależność.Porażka...lepiejotymterazniemyśleć.Obojętnie
patrzyłam,jakzawziętyślimakznikawzielonejnaci.Acomitam,każdymaprawodo
odrobinyszczęścia,nawetślimak.
Ciotkazadzwoniłapogodzinie,dyszącaoburzeniemiżądnaszczegółowych
informacji.Nawstępiezasypałamniegrademwymówek.Dowiedziałamsię,żejestem
niewdzięczną,nieodpowiedzialnąhisteryczką,nieliczącąsięzuczuciamibliskich.Po
dłuższychwywodachnatematupadkumoralnegocałegomłodegopokoleniaitym
podobnychdyrdymałprzeszładoszczegółowejrelacjizakcjiposzukiwawczejmojej
skromnejosoby.
–Szukaliśmycięwszędzie,pocałejrodzinieiznajomych,wszędzie!–
informowała,podkreślającsiłągłosudramatyzmsytuacji.–Marekbiegałjakgłupipo
tychwszystkichtwoichpracachidzwoniłdoszpitaliwcałymmieście.Biednychłopiec
bałsię,żezrobiłaśsobiecośzłego,inawetwyłamałdrzwidomieszkania,żeby
sprawdzić.Tycałkiemniemaszsercaisumienia!
Ciotczynerewelacjeoszołomiłymniedotegostopnia,żenawetniepróbowałam
przerwaćtegomonologu.
–Dobrze,żemiprzyszładogłowytaTeresa,aswojądrogą,mamdociebieżal,
dziecko,żenieprzyszłaśdomniezeswoimproblemem.Jakosiostratwojegoojca
jestemtwojąnajbliższąrodziną.Pamiętaj,rodzinajestnajwyższąwartościądanąod
Boga,niemaszprawajejniszczyćdlafałszywejdumy.
10