Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przedstawićsięispróbowaćzaprosićnakawę.Inaczej
mówiąc,pospoliciebabkępoderwać.Chciałtakże
zapytać,gdzienabyłatakniesamowiterajstopy,
bochętniewidziałbywtakichswojążonę.Raczejtakie
nanogachswojejżony.
Stopazachowałsiębardzoprofesjonalnie.Jakprzystało
narasowegopolicjanta.Idąckilkametrówzakobietą,
powąchałsiępodpachami,zlustrowałswojąskórzaną
kurtkęisportowąmarynarkę,czyprzypadkiemniejest
ufajdanaspożywczo.Potemzahaczyłwzrokiemonogawki
dżinsowychspodni,ponamyślewytarłonieskórzane
buty.Dmuchnąłsobiewdłoń,sprawdzając,czynie
manieświeżegooddechu.Takowynatomiastzdarzał
musiępokiepskimpapierosieikilkunastugodzinach
niemyciauzębienia.Czosnkuniejadałwogóle,
atozewzględunazapachismak,surowacebula
pojawiłasięwjegomenukilkadniwcześniej.Potemnie.
Jużmiałpodejśćizagaić,alepięknapaniskręciła,
zboczyłazdrogiiweszładoosiedlowegosklepiku.
Mięsnego.Zwanegowtamtejokolicy„rzeźnikiem”.
Notorasowyglinawszedłtamzanią.Poprostu
musiał.
Inwigilacjaprzychodziłamuzłatwością.Adośledzenia
„podopiecznych”(wjegoprzypadkunieletnichidorosłych
przestępców)byłponiekądprzyuczonyinawykły.Rzec
bymożna,okrzepływtymfachu.
Wsklepieprzebywałokilkaosób,zaladąkrzątałasię
tłustakobietaodzianawbrudnobiałyfartuch.
DzieńdobryprzywitałsięgrzecznieStopiński.