Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Cotozawybornełóżko;oddawnaniespoczywałem
napodobnem;dlategoteżzaspałem...trzebasięwięcspieszyć,żeby
dopomódzwpracyobukobietom.
Skorowyszedłzpokoju,ujrzałobiezajętemyciemiubieraniem
chłopców.
—Niewiemjaksięmamusprawiedliwićzmegoopóźnienia,zaczął
Moutierpozdrowiwszyobiepanie.Niezdarzyłosięmitonigdy
wpułku;alezanadtodobrzespaćwłóżkutejgospodyiwyzapewne
doskonalespałyścietejnocy,dodałzwracającsiędodzieci.
—Owyśmienicie!zawołałJakub.Pawłowibyłotakciepłoitak
wygodnieajaznowubyłemtakszczęśliwy,żemweśniedziękował
zatomojemukochanemupanuMoutier.
—Tymdwomzacnympaniomwdzięcznymbyćpowinieneśanie
mnie,mójchłopcze,bojajestemubogimczłowiekiemidotegobez
dachu.
—Przecieżpannasuratowałeś,powiedziałJakób,pannas
przyniosłeśdodomupaniBlidotipannyElfy,onesamemówiły,
żeMatkaBoskaipanjesteścienaszemizbawcami.
Moutiernicnieodpowiedział,uściskałJakóbaiPawła,ucałowałich
pokilkarazy,potemuściskałserdecznierównieręceobusióstr,
iusiadł,czekającażdziecizostanąubrane.
—Wczemmógłbymbyćpaniomużyteczny?rzekłnareszcie.
—Jeżelikoniecznieżądasztego,tomiprzynieśzdrwalnibędącej
nakońcuogrodu,wiązkęchrustuimiarkęwęgladopieca;tymczasem
jazajmęsięprzygotowaniamidokawy.
—AleżElfy,zawołałagospodyni,jakmożeszpodobnymrozkazem
utrudzaćpanaMoutier?
—Bynajmniej,drogapaniBlidot.PannaElfywieażnadtodobrze,
żemitobardzoprzyjemnie,skoromogęwczemjejusłużyć.Czy
sądziszpani,żenienosiłemnigdydrzewa,aniwęgla?Owpułkubyły
dalekocięższeroboty.
Oddaliłsięiwkrótcepowróciłzolbrzymiąwiązkąchrustu.
—Ha!ha!ha!zawołałaześmiechemElfy,cozawieletozawiele.
Pozostawpantutajczęśćchrustuaresztęodnieśdodrwalni,gdy
pójdzieszpowęgle.
—Zastanówżesięprzecie,żetegopanaznamydopieroodwczoraj,
rzekłazwymówkąsiostra,śmiejącsięwesołoiżedonasnależy
obsługiwaćgości,niezaśzaprzęgaćichsamychdoroboty.
—PrzecieżpanMoutierniejestzwykłymgościem,odparłaElfy,
dałnamtedzieciaki,któretakrozweseliłynaszdom.Zapodobny