Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
płonąłogień,ałóżkobyłoszerokorozesłane.Nawet
podręcznikiustawionenaprzeżartejprzezkornikipółce
nadkomodą,napółpostrzępionagramatykaPloetzadla
klasyprzedmaturalnej,atakżegrubyłacińskisłownik
podręcznyGeorgesaobjawiałytajemnąmoc
przyciągania–niełatwodającysięzłamaćukład.
Narazbezsensemiczymśniedopojęciazdałomisię
porzucenietegowszystkiegodlaniepewnejprzyszłości,
wktórejpaniKrugerrankiemniepościelimiłóżka,
awieczoremnieprzyniesiedopokojuzapalonejlampy.
Zrozumiałemnagle,żedalekiekrainymajątakżeswoją
lodowatąstronę.Tarefleksjanaszłamniejednak
zeświata,któryporzuciłem.Opuściłemjużbowiemten
swojskikrągidobrzeczułem,żeczasdonamysłuminął,
żestałemsięsamodzielnyimuszędziałaćwnieznany
midotądsposób.
Kiedyrozpoczynałemwędrówkę,pogodabyłafatalna,
dobraraczejdotego,aby–jakzwykłemtorobić–
zagłębićsięwlekturze:nasofie,wsuchympokoju,
zpodciągniętymikolanami,zdzbankiemherbaty
nakrześleobokizkrótkąfajką.Wiatrideszczgarściami
sypałyząbkowaneliścieplatanównakamiennepłytyalei
prowadzącejdodworcakolejowego.Gazowelatarnie
przeglądałysięwwilgotnejczernidrogi,naktórej
żółciejąceliścieukładałysięwewzoryjakmozaikowa
wstęga.Swójobszernypłaszczprzeciwdeszczowy
rozciągnąłemnadplecakiem,aczerwonąuczniowską
czapkę,naznakmejnowejwolności,zamieniłem
nakapelusz.Przyokienkukupiłembiletdonajbliższego
miasta,któremuprowincjazawdzięczałaswąnazwę.
Miałemszczęście,bopociągstałjużpodparą.Szedłem
nachybiłtrafił,jakożeniepotrafiłemrozszyfrować
tajemniczychznakówrozkładujazdyiwywieszonych
wpoczekalnitablic.Wiedziałemjedynie,żeKolonia,
TrewirlubMetzleżąwpobliżuzachodniejgranicy,