Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2.
Postawiłemsobieultimatum,któregoterminmiał
upłynąćtydzieńporozpoczęciuzajęćszkolnych.Sposób,
jakiobmyśliłem,byostateczniestracićgruntpod
nogami,wcaleniebyłtakigłupi;polegałmianowicie
natym,żewsłużbiewielkichplanówpostanowiłem
spożytkowaćpieniądzenaczesne,zktórymi
poje​sien​nychfe​riachwró​ci​łemdoma​łegomia​sta.
Ichoćtakieużyciepieniędzywydawałomisię
nieporównywalniesensowniejszeniżcelichpierwotnego
przeznaczenia,dośćdługozwlekałemztympoważnym
krokiem.Przeczuwałem,żewrazznimnieodwołalnie
wejdęnawojennąścieżkę,awydatektejsumybędzie
właściwiestanowićkontrybucjęnałożonąnajawnego
prze​ciw​nika.
Dopierotużprzedupływemterminu,pewnego
wilgotnegoimglistegojesiennegopopołudnia,
zdrżeniemilękiemwszedłemdomałegosklepu
zestarzyzną,bynabyćwnimsześciostrzałowyrewolwer
wrazzamunicją.Kosztowałdwanaściemarekbyła
todziurawbudżecie,którejwżadnymwypadkunie
możnabyłozałatać.Opuściłemsklepzpoczuciem
tryumfu,bynastępnieudaćsiędoksięgarzaizakupić
opasłąksiążkę„Tajemniceczarnegolądu”,którą
uważałemzaniezbędną.Wszystkoschowałem
dowiel​kiegople​caka,którybyłna​stępnynali​ście.
Pozałatwieniutychsprawunkówzniemałąsatysfakcją
poczułem,żeziemiazaczęłamisiępalićpodnogami.
Wróciłemdoswegomieszkania,byzapakowaćbieliznę,
butyicotamjeszczeuznałemzapotrzebnewtrakcie
dłu​giejpo​dróży.
Ikiedyjużstałemwdrzwiach,gotowydowymarszu,
właśniewtedymójmałypokójwydałmisiętakprzytulny
jaknigdydotąd.Porazpierwszyodubiegłejzimywpiecu