Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3.
WczesnymprzedpołudniemdotarłemdoTrewiru.
Tuzaopatrzyłemsięwprowiant:pieczywo,masło,
kiełbasęiflaszkęwina.Zarazpotym,jakwsklepie
papierniczymnabyłemjeszcze„Rowerowąmapę
dalszychokolicTrewiru”,ruszyłemwpiesząwędrówkę
drogąprowadzącąnazachód.Wiedziałem,żeodgranicy,
którą–wmiaręmożliwościwgęstymlesieiprzy
zachowaniunajwyższychśrodkówostrożności–
planowałemprzekroczyćnocą,dzieliłmniejeszczespory
kawałekdrogi.Przekroczeniejejwydawałomisię
najtrudniejszączęściącałegoprzedsięwzięcia.
Marsztowdół,topodgórę,popagórkowatej,zrzadka
usłanejzagrodami,jesiennejokolicy,niezmierniemnie
pokrzepił.Zapaliłemzatemmojąkrótkąfajkę,bymóc
oddaćsięprzeróżnymprzyjemnymfantazjom.
Fajkę,którajużodjakiegośczasustałasięmoją
nieodłącznątowarzyszką,chowałemnaturalnie
zakażdymrazem,gdyzbliżałemsiędojakiejświoski–
posiadałemwystarczającodużosamokrytyki,
bywiedzieć,wjakkomicznejsprzecznościpozostajeona
wstosunkudomejdziecięcejtwarzy,anajdrobniejszy
prześmiewczyokrzykuraziłbymojądumę,którą
traktowałemześmiertelnąpowagą.Zresztątytońwcale
miniesmakował,brakowałomijednakodwagi,
byprzyznaćprzedsamymsobą,żeczasemwręcz
przyprawiałmnieopotwornemdłości.Chociażwięc
przyjemnośćbyłaniemalwyłącznieproduktem
wyobraźni,paleniesprawiało,żeczułemsiębardziej
swojsko.Zanimjeszczepochłonęłamnielekturaksiążek
oAfryce,którymiupajałemsięjakDonKichot
„AmadisemzGalii”,należałemdogronażarliwych
czytelnikówSherlockaHolmesaizakażdymrazem
dochodzącdozdania,wktórymdetektywponownie
zrozwagązapalaswąkrótkąfajkę,wręczniemogłemsię