Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
4
Jimzerknąłwlusterkowstecznetesli.Dziewczyna,
zatopionawmyślach,wyglądałaprzezokno.Miała
nieduży,lekkozadartynos,ogromneniebieskieoczy
obajeczniedługichrzęsach,kształtniesklepioneczoło
zwieńczonewłosamiwkolorzeciemnoblondipełneusta.
Możnabyjąuznaćzawzorzecpięknawykutyprzez
rzeźbiarza.Jimznowuskierowałwzroknadrogę.Jillledwie
skończyłapiętnaścielat.Stanowiłamiłydlaokawidok,
alebyłajeszczedzieckiem.Nawetjeślinadzieckonie
wyglądała.
Wradiuryczałyreklamy.Erinnasiedzeniuobok
śledziławzrokiemkrajobraz.Wnocyspadłotrochęśniegu.
PorannyruchnaobrzeżachBostonuniebyłmały,ale
jeszczedałosięwytrzymać.
–Dzisiajtrasanumercztery?–spytałaJillztylnego
siedzenia,gdyJimskręciłnaskrzyżowaniu.Bystrazniej
byładziewczynka.
–Tak–odpowiedział.–Zpewnymimodyfikacjami.
–Oczywiście–rzuciła.
–Dzieńdobry,minęładziesiąta–oznajmiłlektor
wiadomości.–Niestety,toniejestdobrydzień.Właśnie
otrzymaliśmyinformacjęzBiałegoDomuonagłejśmierci
sekretarzastanuJackaDunbraitha.Sekretarzstanu…
–Cotobyło?–spytałaJillpiskliwymgłosem.–Zrób
głośniej!
Jim,niekryjączaskoczenia,spełniłprośbę.Samnie
interesowałsięanipolityką,anipolitykami.
–…uczestniczyłwKonferencjiBezpieczeństwa
wMonachium,podczasktórejzasłabł.
Jimwidziałwlusterkutwarzmałej.Przechyliłasię
międzyobaprzedniesiedzenia.Jejszerokootwarteoczy
wyglądałyjakulalki,alekkorozchyloneustaniemal
niezauważalniedrgnęły.Lecznajbardziejzdziwiłgokolor
jejtwarzy.Zazwyczajbladoróżowacerabyłateraz
kredowobiała.Nigdyjeszczeniewidziałjejwtakim
stanie.