Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tainformacjamniezaskoczyłaiwimieniuprzyjaciółki
zasmuciła.
–Wszystkobyłobycudownie,gdybyniefakt,
żewyjechałztąlafiryndą,zktórąsięspotykałzamoimi
plecami–dodałazpełnympolitowaniauśmiechem.
–Skądotymwiesz?
Głośnowestchnęła,apotemskinęłagłową
nakelnerkę,któranatychmiastdonaspodeszła.
–Poprosimyjeszczeraztosamo–powiedziała.
–Jestażtakźle?–zapytałamzewspółczuciem.
Sądziłam,żeonaiArturtojużtaknazawsze,ale
chybanicnigdyniejestnazawsze.Aniprzyjaźnie,ani
miłość,aniszczęście.Tobardzoprzygnębiającamyśl…
Mielikłopoty,jakkażdy,alesądziłam,żewszystkosię
ułoży.
–Wyobraźsobie,żezadzwoniłdomniejegowujek
zpytaniem,kiedyprzyjeżdżamy,boniemożesię
dodzwonićdoArtka.Wpierwszejchwiliniemiałam
pojęcia,copowiedzieć,dlategowydukałam,żenicnie
wiem.Notokontynuował,żeprzecieżArtekchciałpokój
dwuosobowy,boprzyjeżdżazdziewczyną.–Milenie
zadrżaładolnawarga,aletylkonachwilę.Dziewczyna
zarazznowuzhardziała.–Ponitcedokłębkaiwszystko
ułożyłosięwcałość.Wiesz,takierzeczyzawsze
wychodzą.Przezprzypadek,przeznieuwagę.Zawsze,
aArturbyłnatyległupi,żesięnależycieniepilnował.Nie
wiem,cochciałwtensposóbugrać.Planowałwyjechać,
niezrywajączemną?
–Niewierzę.Atognój–szepnęłam