Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wydadząmusięniepokojące.Jużdwarazytaka
informacjaprzydałasięnadkomisarzowi.Szczerze
mówiąc,sammiałdonichdostęp,aleGołąbpodawał
muje„natalerzu”,czystaoszczędnośćczasui...
wygodnictwo.Odspekulacjinatentematoderwał
gotelefon.
–Uszkier.
–Widocki.JadęnadKrosino.
–Przecieżniemaszurlopu–zdziwiłsięUszkier.
–Napoligonieznalezionozwłokimężczyzny,
najprawdopodobniejpoprosząnasowspółpracę,
botumieszkał.Oprócztegozwłokisąpodobnowtakim
stanie,żechcieli,żebymprzyjechał,izałatwili
tozKalinowskim.Wiesz,jamamjednakwiększe
doświadczenie...
–Kurwamać!–wrzasnąłBarnaba,zrywającsię
narównenogi,przewracająckrzesłoipotykającotorbę
odlaptopa.
–Co...?
–Czekajnamnie!Idędostarego,pewnieztobą
pojadę.
Wypadłzpokoju,niewyjaśniającniczego
osłupiałemuProkoszowi,apochwiliignorując„drogę
służbową”wpostacisekretarki,wzburzonywparował
dogabinetuDyktatora.
–Cosięstało?
–JadęzWidockim–oznajmiłnadkomisarz,nie
pytającozgodę.
–Nibypoco?