Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
NIEMOGĘTUZOSTAĆ
Budzęsięzarazpotym,gdywschodzisłońce.Niewiem,jak
dotarłamdopokoju,rozebrałamsięipołożyłam,aleczytoważne?
Przeciągamsięipróbujęusiąść,jednakmłotpneumatycznyszalejący
wmojejczaszcetouniemożliwia.Ilewczorajwypiłam?Cztery
kieliszki?Pięć?Amożeponadsześć?Boże,doczegojasię
doprowadziłam!
NIGDYWIĘCEJALKOHOLU!
Jęczę.
Przezkolejnepięćminutstaramsiędosięgnąćdoleżącejnaziemi
torebki.Mamwniejtabletkiprzeciwbólowe,któreterazrzeczą
konieczną.Wyciągamrękę,jaknajdalejtylkopotrafię,alebrakuje
jeszczekilkucentymetrów.
Klnępodnosemiwychylamsięzaramę.Nic.Jeszczetrochę
i…ispadamzłóżka.Terazbolimnienietylkogłowa.
Wyciągamtabletki,dwiewkładamdoustipołykambezpopijania.
Apóźniejzamykamoczy,nicsobienierobiącztego,żeleżęnaziemi.
Gdybudzęsięjakiśczaspóźniej,zegarwskazujedziesiątąrano.
Mamsuchowustach,najpewniejcuchnęalkoholemnakilometr.
GdybymbyłanadalzFilipem,odrazupobiegłabymdołazienki,wzięła
pryszniciporządnieumyłazęby,aleniejestem…Siadamwięc
najasnychpanelachiopieramsięplecamiołóżko.Słońceświeci
miwoczy.Mrużęjeiwzdycham.Przeczesujępalcamitłustewłosy
ipowoliwstaję.Bolimnieniemalwszystko,głowa,brzuch,ręce,nogi.
Iserce.
Mojebiednezdeptaneserce.
Podchodzędookna,wyglądamnazielonepodwórko.Trawajest
równościęta,arabatkibezanijednegochwastu.Wszystkowygląda
pięknie,aletylkonapierwszyrzutoka.Podokładniejszymprzyjrzeniu
widaćwypaloneprzezsłońceżółteplackinatrawnikuorazzwiędnięte
kwiatybłagająceochociażkropelkęwody.Tozupełnietakjakznaszą
rodziną.Zzewnątrzwyglądamynakochającą,awśrodkugnijemy
iwciążzadajemysobieból.
Niechcętutajutknąć.