Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nakuchnikaflowejzacząłgwizdać.
Szeptuchazłapałaprzezścierkęczarnąrączkęizdjęła
gozpłyty.Zalałazioła,którewcześniejnasypałasobie
dokubka.
Gałgan,jakmyślisz,przyjedziedzisiaj?zapytała
kotależącegonapodłodzewpobliżupieca.Wspominała
nakartcepocztowej,żepojawisięniedługo.
Mruczekoutrąconymuchuniezaszczyciłjejnawet
jednymspojrzeniem.Leżałzwiniętywciasnykłębek,
zpyskiemschowanympodwłasnąpachą.Kobietabyła
pewna,żezwichnąłsobiewszystkiestawy,żebyułożyć
sięwtakisposób.Fascynowałoteż,wjakisposób
oddycha,bobyłaprzekonana,żejegoklatkapiersiowa
wogólesięnieporusza.
Czasemsięzastanawiam,Gałganie,czytyaby
napewnojesteśzwykłymkotem.
Naglezwierzakpodniósłgłowęimiauknął
ostrzegawczo.Wbiłspojrzeniewdrzwiwejściowe.Nie
minęłopięćminut,atezadrżały,gdyktośzastukałwnie
trzyrazy.
Tytomaszsłuchskwitowałaszeptucha.Proszę!
Otwarte!
Tajemniczygośćnacisnąłklamkęiwszedłdośrodka,
wpuszczajączesobąchłódwieczoru.Kobietaodstawiła
kubek.Najejustachpojawiłsięszerokiuśmiech.
Szczęśliwykottakżezerwałsięzeswojegomiejscaina
niecosztywnychodsnunogachpodreptałdowejścia.
Gałgan!zagruchałastarszakobietaodprogu.
Pochyliłasię,żebypodrapaćgozauchem.Tęskniłeś