Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
siędopokoju,którysłużyłmuzagabinet.Niktnawetnie
napomknąłowczorajszymincydencieiJanemiała
nadzieję,żesytuacjasięuspokoi.Matkaprzygotowaładla
wszystkichwiktuały.KiedyJanewyszłanamały
dziedziniec,gdzieczekałykonie,zobaczyławielkiwóz
wyładowanykoszami,stołkamiizwiniętymwrulon
dywanem.Wokółpanowałwesołygwar,adzieciskakały
zradości.
Lizzie,John,Dorothy!zawołałamatka.Wsiadajcie
dolektyki.Jedzieciezemną.
Dziecimiałyspędzićtendzieńnazabawachpod
gołymniebemiharcachpolesie,matkazaśmiałaich
pilnowaćiraczyćprzysmakami.
Janedosiadłakonia,anastępniewygładziładół
jeździeckiejsukni,poprawiłaczapkęzpióramiizałożyła
rękawice.Wyciągającrękę,czekała,sokolnik
przyniesiedrzemlikaiprzywiążegopętcą1dojej
rękawicy.KłusującobokMargery,podążałazaniewielkim
orszakiem,któryprzejechałprzezwielkąbramę
kuścieżceprzyogrodach,apotempogalopowali
pootwartejdrodze.Dobrzebyłoznówcieszyćsię
wolnością,rześkimpowietrzemipięknemprzyrody.Tylko
Bógwiedział,jakbardzowszyscypragnęliodetchnąć
odnapiętejatmosferypanującejwdomu.
Potemprzyszłapora,byusiąśćrazemnazielonej
polanceirozkoszowaćsięsmakołykamirozłożonymi
przezmatkęnawielkimbiałymobrusie.Tegodnialady
Fillolwydawałasięcicha.ZkoleisirWilliamstarałsiębyć
miły,jednakJanezauważyła,żenieodzywałsię
doEdwarda,tenzaśunikałteścia.Jakdobrze,żeorszak
składałsięzjedenastuosób,któremogłyzesobą