Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
miwybaczycie?
Dzieciuklękłyprzednim,takjakbyłyuczone
oddzieciństwa.Nicmogłozłamaćwpojonego
imposłuszeństwaizerwaćwięzówkrwi,aleJanepatrzyła
naniegojużinaczej.Nadaldarzyłagomiłością,lecz
wydawałsięjejkimśobcym;kimś,ktoobnażyłswą
słabość.Bałasiętegodziwnegouczucia.
–Margery?–rzekłsirJohn,aleladySeymournawet
niechciałananiegospojrzeć.Edwardwstałiwyszedł.
–Margery,porozmawiajmynaosobności–rzekł
iodstąpił,bymogłaprzejśćprzodem.Jegooczyszkliłysię
odłez.Janeniemogławtouwierzyć.Nigdyniewidziała,
żebypłakał.
Aniojciec,animatkanigdyniewyjawili,cozaszłomiędzy
nimitegoupalnegopopołudnia,alewszyscyzdawalisobie
sprawę,żepróbowalinaprawićswojemałżeństwo–tyle
żenicjużniebyłotakiejakdawniej.
Podczaswieczerzyojciecusiadłtam,gdziezwykle,
nawysokimkrześle,matkazaśzajęłamiejsce
poprzeciwnejstronie.Małżonkowierozmawiali,jakbynic
sięstało,adziecijakzawszeokazywałyojcuszacunek.
Nieichroląbyłogooceniać.Janeniemogłaprzeboleć
zniewagi,jakaspotkałamatkę,którapomimorozpaczy
starałasiępanowaćnadsobą.Chociażojciec,
zawstydzonyswoimpostępkiem,okazałskruchę,Edward
zachowywałsiętak,jakbywkażdejchwilimiał
wybuchnąć.
–OtrzymałemdziślistodsirFrancisa–odezwałsię
ojciecpowieczerzy,jakbyodniechcenia.–Pisze,
żechętnieznajdziedlaciebiemiejscenadworze,Jane.