Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przyjechałdoniejwpierwszyweekendpowyjeździeTosi.
–Nigdy,zresztąprzestaliśmyjużjąpytać.Zawszeodpowiadała
wymijająco,zwyklezbywającciekawskichjakimiśanegdotami.Kiedyś
mimochodemzasugerowała,żepodczastycheskapadurządzasobie
tournéeporodzinieiprzyjaciołachwkrajuizagranicą.Tychsamych,
którzypóźniejodwiedzająjąwKole.
–Ajaktosięstało,żenigdyniezabrałaśmnienatakąimprezę
uAntoniny?
–Bozazwyczajodbywająsięwtygodniu,awtygodniuty…
–Pracuję–dokończyłIreneuszijakbynapotwierdzenieswoich
słówsięgnąłponadramieniemHanipoprzewieszonąprzezoparcie
kanapymarynarkę.Wyciągnąłtelefonikilkukrotnieodświeżyłmaila
orazwiadomości.
–Czekasznacoś?
Pokiwałgłową,abliznanajegogórnejwardze,zazwyczajniemal
niewidoczna,zamigotaławświetlelampywiszącejponadichgłowami.
Westchnął,zanimponowniespojrzałnaHanię.
–Niewiedziałem,czywogóleciotymwspominać.Wczoraj
wieczoremdostałeminformację,żeOnucybardzochciałbysięzemną
spotkać.
Jużmiałaoprzećsięojegoramię,jednaknadźwięknazwiska
posterunkowegowróciładopozycji,wktórejmogłaspojrzeć
muwoczy.
–Wyroksięuprawomocnił–powiedziała.
–Wiem.Dlategobyłemciekawy,cowymyślił.
–I?
–Tonieomniemuchodziło.Miałemzostaćjedyniejego
posłańcem.Tylkoprzekazaćwiadomość.Tobie.
Momentalniezaschłojejwustach.
–Jakbrzmiałatawiadomość?