Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przyjechałdoniejwpierwszyweekendpowyjeździeTosi.
Nigdy,zresztąprzestaliśmyjużpytać.Zawszeodpowiadała
wymijająco,zwyklezbywającciekawskichjakimiśanegdotami.Kiedyś
mimochodemzasugerowała,żepodczastycheskapadurządzasobie
tournéeporodzinieiprzyjaciołachwkrajuizagranicą.Tychsamych,
którzypóźniejodwiedzająwKole.
Ajaktosięstało,żenigdyniezabrałaśmnienatakąimprezę
uAntoniny?
Bozazwyczajodbywająsięwtygodniu,awtygodniuty…
PracujędokończyłIreneuszijakbynapotwierdzenieswoich
słówsięgnąłponadramieniemHanipoprzewieszonąprzezoparcie
kanapymarynarkę.Wyciągnąłtelefonikilkukrotnieodświeżyłmaila
orazwiadomości.
Czekasznacoś?
Pokiwałgłową,abliznanajegogórnejwardze,zazwyczajniemal
niewidoczna,zamigotaławświetlelampywiszącejponadichgłowami.
Westchnął,zanimponowniespojrzałnaHanię.
Niewiedziałem,czywogóleciotymwspominać.Wczoraj
wieczoremdostałeminformację,żeOnucybardzochciałbysięzemną
spotkać.
Jużmiałaoprzećsięojegoramię,jednaknadźwięknazwiska
posterunkowegowróciładopozycji,wktórejmogłaspojrzeć
muwoczy.
Wyroksięuprawomocniłpowiedziała.
Wiem.Dlategobyłemciekawy,cowymyślił.
I?
Tonieomniemuchodziło.Miałemzostaćjedyniejego
posłańcem.Tylkoprzekazaćwiadomość.Tobie.
Momentalniezaschłojejwustach.
Jakbrzmiałatawiadomość?