Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Aha,tatonazywamniecukiereczkiem.Bokiedyś
nabrałamchętkinasłodycze.Wcalesiętymnieszczycę,
jasne?Zwyczajnieniepotrafięsiępohamować,jak
większośćludzi,nawidokciastekalbo,nowłaśnie,
cukierków.
Taprzypadłośćodzywasię,gdywidzęwszelkiego
rodzajuwypieki.Krucheciasteczkazkawałkami
czekolady,muffinkiiBoże,dopomóżbrownies.Nikt
sięnieoprzebrownies.Nawetpapież.
Wobronieswojegolekkozafiksowanegoojcamogę
jednakpowiedzieć,żewpewnejsprawienieprzeginał.
Matkadołożyłastarań,bysprawdziłsięjegoślepy,
pulsującylęk.
Uciekłazdrużbątaty.
Tak,tak,zfacetem,którynaślubiewygłaszamowę
otym,jakiwspaniałyjestpanmłody.Właśnieznim.
Nojuż.Wyrzuciłamtozsiebie.Nielubięotym
mówić,bonielubięotympóźniejmyśleć.Toznaczy
wolęnieprzywiązywaćdotegowagi,wsadzićdopudła
ischowaćgdzieśgłęboko.Alecojakiśczastemat
wyłazi,pełzniewmojąstronę,wijesięwokółramion
iuszuiobjawiasięwcałejokazałości.
Twojamamazdradziłatwojegotatę.
Zjegodrużbą.
Apotemznimuciekła.
Tenfaktjestjakciosnożemwserce.Taknaprawdę
powiedzeniempieprzciesię”.Zpewnością
zastanawiaciesię,jakimtrzebabyćczłowiekiem,żeby
cośtakiegozrobić.Powiemwamjakim.Zepsutym.
Takim,któryna
Titanicu
zabierzedzieckukamizelkę
ratunkową.