Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ochotę,tosiedziećtuigapićsięnaniąbezkońca.
Wtymmomencieprzedoczamistajemitwarztej
wychudzonejszatynki,którąpoprzedniejnocy
zaciągnąłemdoswojegomieszkania.
Boże…niewierzę,żebyłemtakzdesperowany.
Kolegajestdziśtrochęniewyspany…
RozbawionygłosBorysawyrywamnienagle
zrozmyślań.Odwracamsięwjegostronęimocno
szturchamgowbok,żebysięzamknął.Niewiem
dlaczego,alezjakiegośpowoduniechcę,żeby
tadziewczynaznałajakiekolwiekszczegółydotyczące
mojejpoprzedniejnocy.
Zresztąwątpię,żebywogóletoobchodziło.Nawet
niezareagowałanazaczepkęBorysa.Nieto,żebyjakoś
szczególnieminatymzależało,alemogłabysięchociaż
uśmiechnąćczycoś…Aonaprzezcałyczastylkostoi
nieruchomo,jakjakaśmumia,iczekanazamówienie.
Nookej,niechjejbędzie.
Poproszęmocną,czarnąkawęzcukremicoś
zdrowegodojedzenia,beztychwszystkich
konserwantów,iżebyniebyłosmażonewgłębokimoleju
mówię,nacodziewczynawpatrujesięwemnie
zotwartymiustami,anastępniewybuchaironicznym
śmiechem.
Pieprzonawarszawkamamroczepodnosem,
kręcącgłową,ialboniezdajesobiesprawyztego,żerobi
tozdecydowaniezagłośno,albomatokompletnie
gdzieś.
Jezu…Serio?Ajajeszczeprzedchwiląniemogłem