Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kie​runku.
Gdybysłońceświeciłojasno,cyprysbyłbymoże
dostrzegalnyjużnapierwszyrzutoka.Niebojednak,
doniedawnatakbłękitne,zamieniłosięwołowianoszary
przestwór.Najostrzejszynawetwzrokniemógłbysię
dopatrzyćnahoryzoncieniczego,coprzypominałoby
ko​ronędrzewa.
NiewidaćnicwtymrodzajuzapewniłCalhoun,
którywmiaręjakpowracałamupewnośćsiebie,
podejmowałkrzywdząceoskarżenie.Totylkozłudny
pozór,noweogniwowłańcuchusztuczekpłatanychnam
przeztegoło​buza.
Myliszsię,kuzynieKasjuszuodparłtensamgłos,
którytakczęstomusięprzeciwstawiał.Spójrzprzez
lornetkę!Jeżeliniestraciłeśswegowspaniałego
wzroku,dostrzeżeszcoś,coniezwykleprzypomina
drzewo,wysokiedrzewowdodatku,itowłaśniecyprys,
jeślimamsądzićwedługokazówznanychmizmokradeł
Lu​izjany.
Calhounuznał,żeniewartoprzyjmowaćpodawanej
muprzezkuzynkęteatralnejlornetki.Wiedziałdobrze,
żepotwierdziłabyonajegoomyłkę,nieprzypuszczał
bowiem,bydziewczynaświadomiewprowadzałaich
wbłąd.
Poindexterzatosięgnąłpolornetkęiwyregulowawszy
odpowiedniodoswegosłabnącegowzroku,zdołał
rozróżnićczerwonolistnycypryssterczącyponad
kra​wę​dziąstepu.
Toprawdarzekł.Drzewostoitamistotnie.Młody
naszdoradcajestuczciwy,aty,Cash,krzywdziłeśgo.Nie
chciałomisięwierzyć,abymiałonpowziąćdziwaczny
zamiarwyprowadzenianaswpole.Hejtam!Panie
San​som!Każwoź​ni​comru​szać!