Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kończącteuwagi,mówcapodszedłdokąta,gdziestała
bańka.
Pomimoniewinnościzamiarówporuszałsięjakby
chyłkiem,cozdawałosięświadczyćobrakuwiaryczy
towewłasnąnieskazitelność,czyteżwzdolność
opa​no​wa​niapo​kusy.
Przezkrótkąchwilęstał,nasłuchujączoczami
zwróconymiwstronędrzwi;następniechwycił
zagąsiorek,odkorkowałgoiprzytknąłwylotszyjki
donosa.
Trwałwtejpostawieczasjakiś,niedającinnegoznaku
życiapozakilkomaparsknięciamipodobnyminieco
doopisanychjużpsichodgłosów,którymzmuszonybył
przypisaćznaczenieodpowiedzitwierdzących.Wyrażały
onegłębokąbłogość,jakiejdoznawał,wąchającbukiet
za​cnegotrunku.
Uciechataniewystarczałamuwszakżenadługo;
stopniowomożnabyłodostrzec,dnobańkipodnosisię
corazwyżej,podczasgdyprzeciwległajejstronaobniża
sięwtymsamymstopniu,zbliżającsięniebezpiecznie
dowy​su​nię​tychwargIr​land​czyka.
Napsaurok!zawołał,spoglądającrazjeszcze
ukradkiemnadrzwi.Wąchaćtakprzedniąwódkę,bez
skosztowania,todlasłabegociałazadanienadsiły.Daję
słowo!Spróbujętyciątylkoodrobinkę,bylezwilżyć
trochęczubekjęzyka.Możeprzypalitojegoskórę,ale
natoniemajużrady.Awięcnazdro​wie!
Bezdalszychceregieliszyjkagąsiorkazetknęłasię
zwargami;alezamiast„tyciejodrobinki”,mającej
zamoczyćkoniuszekjęzyka,bulgotuchodzącegopłynu
świadczył,Irlandczyknasycanimobficiewszystkie
tkankiswo​jejgar​dzieli,ainietylkogar​dzieli.
Pocałymszeregumlaśnięć,którymtowarzyszyłyinne