Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ijateżdziwięsiętemu–odparłFelim,spoglądając
naswegomłodegopanaukradkiem,leczjednocześnie
badawczo.–Spodziewamsię–ciągnąłdalej–jeżeliwolno
mizadaćtakiepytanie,żeniezgubiłpanchybapiątej
klepkinibystarababa,paniczuMorysiu,iniezakochałsię
wjakiejśtutejszejJankesce?Olaboga,tobydopierobyła
bieda;icobynatopowiedziałataślicznapanienka
zezłotymilokamiimodrymioczkami,comieszka
odwadzieścianiespełnamilodBallyballagh?
–Hola,Felimie!Terazjużnaprawdęrozstajeszsię
zresztąrozsądku.
–Dajęsłowo,paniczu,żenicpodobnego;aleznamcoś,
zczymrzeczywiścieradbymsięrozstać.
–Cóżtotakiego?Mamnadzieję,żeniezemnąchyba.
–Zpanem,paniedziedzicu?Nigdywżyciu!Mam
namyśliTeksas.Chciałbymprawdziwiewynieśćsięstąd
iwrazzpanemwrócićdostaregokraju.Boteż,prawdę
mówiąc,jakistądpożytek,żepantusiedziiprzez
większączęśćdnianicnierobi?Zpewnościąztego
łapaniakoniledwozarabiapannamizerneżycie.Pańska
staraciotkazzamkuBallaghniepożyjejużpewniedługo;
akiedyjejsięzemrze,całytenpięknymajątek
przypadniepanu,mimożeonatakpodlesięzpanem
obchodzi.Szyjędałbym,żedomajątkuprzynależyteżcoś
niecośgrosiwa,aniematakiejsiły,którabymogła
jepanuodebrać!
–Cha!cha!cha–zaśmiałsięmłodyIrlandczyk.–
Jesteś,Felimie,urodzonymprawnikiem.Tęgiadwokat
byłbyzciebie!Aledorzeczy!Zapominasz,żeodrananic
niemiałemwustach.Cotamdobregomaszwspiżarni?
–Słowodaję,żeniewielezostało,paniczu.Nicpantam
niedołożyłprzeztetrzydni,spędzonenaściganiupstrej
bestyjki.Jesttylkozimnemięsozjeleniaiplacek
kukurydziany.Jeżelipanchce,wsadzędziczyznę