Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Namileżynapodłodzewswoimpokojunapiętrzeirysujewbloku
fioletowymołówkiemkopiowymdziadka.Deszczłomoczewszyby,
wiatrszarpieurwanąplandekąiuderzaniąoszopę.Namiwłączaradio
isłuchategosamegoprogramucozawsze:spokojnykobiecygłos
recytujeprognozępogodydlamarynarzyirybakównanajbliższe
dwadzieściaczterygodziny.Przyjemnygłębokialtdonosioprędkości
wiatru,spodziewanychopadachizachmurzeniunadposzczególnymi
częściamijeziora.SztormosiledziesięciustopniwskaliBeauforta
omawiaztakimopanowaniem,jakbytobyłwietrzykszeleszczący
wgałęziachdrzew.TouspokajaNamiego.Kładziegłowęnapodłodze
izasypia.Kiedybudzisięrano,niebojestczyściutkieimocnoświeci
słońce.Namiczujesięrozbityigłodny.Schodzinaśniadanie.
Spoglądanaswojedłonie,sącałefioletoweodołówkakopiowego.
Nastolewkuchnipalisięświeczka.Babkasiedziwkącie,opierasię
plecamiościanęizszerokootwartymioczamipatrzywdal.
Podziadku,mężuAleiisześciuinnychrybakachzaginąłślad.
Namijestnaprzystankuautobusowym.Siedzinakrawężniku,nogi
wyciąganajezdnię.
–Corobisz?–pytaAleks.TosynAlei,jegoojcazabrałojezioro,
podobniejakdziadkaNamiego.Aleksjestrudyipiegowaty,zupełnie
jakjegomatka.
–StrzelamdoRuskich–odpowiadaNamibeznamiętnieiwyciera
noswrękaw.
Ulicąjedziegazik,wzbijającwpowietrzetumanypyłu.Rosjanin
zakierownicąmrużyoczyipalipapierosa.Mijaich,awtedyNami
podnosiwyimaginowanykarabin,przymykaokoiprzejeżdżaserią
pogaziku,odprawejdolewejizpowrotem.
–Wdrobnymak–kiwagłowąAleksiprzysiadaobok.–Niezła
robota!