Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Robotyniemazadużo,ulicajestzbytszerokajaknaniewielki
ruch,którytunacodzieńpanuje,zawyjątkiemDniaPokojuiDnia
Rybaka.Czasemprzejeżdżaniąciężarówkawdrodzedokombinatu
rybnego,czasemciężkisprzętdoprzystani.Paręgazików,dwa,trzy
autobusydziennie.Ranostadoowiecidzienawschód,popołudniu
zpowrotem.
Terazatakująrazem.Namistrzelazkarabinu,Aleksrzuca
granatami,zakażdymrazemobajkuląsięprzedwybuchem.Przybijają
zwycięskąpiątkę,kiedyeksplozjajestwyjątkowowidowiskowa,
awpowietrzulatająkawałkiludzkichciałibroni.ZadowolonyNami
spluwa.Gęstaplwocinatoczysię,zbierającpyłzdrogi,izatrzymuje
sięprzyczerwonychtenisówkach.
–Jakbędzieciestrzelaćdoruskichaut,towamgębyobiją,
awaszychrodzicówzastrzelą–mówigłowanadtenisówkami.
Todziewczynka.Chodzidonowejszkołydladziewcząt,przyrynku.
Jestmniejwięcejwwiekuchłopców–dziewięć,możedziesięćlat
–imadużążółtąkokardęwewłosach.
–Niemamrodziców–odpowiadaNamiimrużyoczy.
Dziewczynkaobserwujegoprzezchwilę,potemwzrusza
ramionamiiidziedalej.
–Takątobymruchał–oświadczaAleks,kiwającgłową.
–Swojąbabkębyśruchał–mówiNamiiznowuplujenajezdnię.
Obserwująwypływającyzprzystanikontenerowiec,jestwpołowie
pusty.
–Całąnocrzygałem–rzucaAleksnonszalancko.
–Pływałeśwjeziorze?–pytaNami.
–No,całepopołudnie.
–Teżzawszerzygampopływaniu.
Jużniewidaćdziewczynkizkokardą.Naniebiesłychaćhuk,
pochwiliprzelatująnadmiastemtrzyodrzutowce.NamiiAlekscelują