Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JUANLUIS
ZobaczyłempierwszyrazwElBoo.Siedziałaprzy
stolikuzjakąśtotalnąwariatką,którawychyliłakieliszek
winaiwybiegłanaparkiet,ciągnączasobąobiekt
mojegozainteresowania.Wtymmomenciebyły
jedynymitańczącymi,więczwracałynasiebieuwagę
każdegozsiedzącychgości.Widziałemśliniącychsię,
podstarzałychkutasów,rozbierającychwzrokiem.
Powstrzymywałemsię,byjakiegośniezajebać
namiejscu.Onamanależećtylkodomnieiżaden
skurwieltegoniezepsuje!Widziałem,żetasytuacja
naparkiecieniebyładlaniejkomfortowa.Zmieszana
izdegustowanawystępem,doktóregozmusiła
przyjaciółka,wyszłazklubu.Wysłałemzaniąswoich
ludzi,bymielinaoku.Niechciałem,bycośsięjej
przydarzyło,boBarcelonaniejesttakbezpieczna,jak
tozpozoruwygląda.PojakiejśgodziniedostałemSMS-a:
MaSergio.
Zacisnąłemdłoniewpięści,nietakibył
plan.Wyszedłemszybkozklubuijedenzochroniarzy
zawiózłmnienamiejsce.Opowiedziałmipodrodze,
żestanęławobroniejednejzdziwekznaszegobaru.Nie
przypuszczałem,żesięnatakiecośodważy.Gdy
dotarliśmynamiejsce,błyskawiczniewyskoczyłem
zsamochodu.
Sofia.Stałazzamkniętymioczami,trzęsącsię
zestrachu.Sergiocelowałdoniejzbroni.Wkurwiony,
musiałemtoprzerwać.
Sergio,puśćją!
Idiotanawetniezareagował,mierzyłdoniejdalej
zpistoletu.Podszedłemdonichispojrzałemwjej
zapłakaneoczy;zobaczyłembłaganieolitość.Złapałem
Sergiozakurtkęipchnąłemgonaziemię.
Mówiłemci,Sergio,żebyśpuścił.