Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JUANLUIS
Poskończonymśniadaniuudałemsięprostodomojego
gabinetu.Podrodzezahaczyłemokuchnięiwziąłem
zlodówkisokpomarańczowy.Usiadłemprzybiurku,
odpaliłemlaptopaigapiącsięwniegobezmyślnie,
próbowałemczytaćostatniraportzprzejęciadostawy.
Czytałemtodużopowiedziane,mojemyślizaprzątała
tylkojednaosoba.Zamknąłemkomputer,poczym
wziąłemtelefondorękiiwybrałemnumerJaviera.
Pokilkusygnałachodebrał.
Odwunastejmaszbyćumniewdomu,razem
zMiguelempowiedziałemsurowymtonem.
Zrozumiano,szefie.
Rozłączyłemsię.LubiłemwJavierzeto,żenigdynie
zadawałzbędnychpytań.Wykonywałtylkomoje
poleceniaizawszenienaganniewywiązywałsięzeswoich
obowiązków.Byłjednąznielicznychosób,które
obdarzałemzaufaniem.Nagledrzwidomojegobiura
otworzyłysięiwszedłwkurwionyManuel.
Perezchcepołożyćłapęnanaszymtransporciebroni
doMeksyku.
Sukinsyn!krzyknąłemimocnouderzyłempięścią
wbiurko.
Dostałemcynk,żemaobstawićcałyportlotniczy
OlayaHerrera.Mójbratniemiałdlamniedobrych
wieści,aleskoroPerezchciałsięzemnązabawić,
tozprzyjemnościąurządzęmupiekło.
Skurwielchybaniewie,zkimmadoczynienia.Zbierz
ludzi,Manuel.Przywitamyserdecznienaszegogościa.
Takjest,braciszku!Wyrazjegotwarzynatychmiast
sięzmieniłiwciągusekundypojawiłsiętamdziwny
grymas.
Przerażaszmnietymswoimuśmiechem