Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Arturemizlekkimszumemgłowywpatrywaćsięwjego
piękne,małeoczy.Zauważyłam,żepowiekimulekko
opadają.Czasidoświadczeniaodcisnęłynajegotwarzy
pięt​no,amimotobyłowniejdużospo​ko​juicie​pła.
Zabrzęczałtelefon.Spojrzałamnawyświetlacz,
na​ci​ska​jączie​lo​nąsłu​chaw​kę.
Cotam?rzu​ci​łambez​tro​sko.
Cześć,mamo.Mamzłąwiadomośćpowiedziała
Lu​siawy​raź​niepo​de​ner​wo​wa​na.
Mów.
Niestetymusiszjutroprzyjechaćdointernatu.
Wy​cho​waw​czy​nicięwzy​wa.
Cosięstało?zdziwiłamsię,bomojedzieckoraczej
niesprawiałokłopotówwychowawczych.Lusiabyła
wdrugiejklasieliceumidotejporyniepadłaanijedna
uwa​ganate​matjejza​cho​wa​nia.
Szkodagadaćwestchnęła.Aleniebójsię,
botowsumienicstrasznego.Żadnegoćpania,palenia
czypiciapowiedziała,żebymnieuspokoić.Dobrze
wiedziała,comożeprzyjśćdogłowymatcenastolatki,
na​wetje​że​lidziec​kojestcho​dzą​cągrzecz​no​ścią.
Ro​zu​miemteż,żewszy​scycaliizdro​wi.
Takod​par​łaichy​basięuśmiech​nę​ła.
Októ​rejmambyć?
Otrzynastej.Razemwrócimydodomu.Lekcje
koń​czępółgo​dzi​nypóź​niej.
Mamnadzieję,żemnieniewkręcasz,bysobie
za​ła​twićdar​mo​wąpod​wóz​kędodomu.
Nie,spo​ko.Bądźju​trood​par​ła.
Pomyślałam,żetonapewnonicpoważnego,skoro
dzwoniLusia,aniejejwychowawczyni.Zajęłamsię