Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ma​rze​niemrzu​cił,uśmie​cha​jącsięoduchadoucha.
Chciał​byś.
Zaprosiłbymcięnakawę,alewidzę,żeniepotrzeba
cikofeiny.Energiacięroznosi.Wczymzawiniło
tobied​nedrze​wo?
Aleśmiesznezakpiłam.Charaktercisię
wWarszawieniepoprawił,więcprzyjechałeś
doGdań​ska.
Przyjechałemdosynaodparłtrochęinnymtonem.
Wjegogło​sieza​brzmia​ładziw​nanuta.
Maszsyna?!
No,mam.Faceciwmoimwiekuzregułymajądzieci,
szcze​gól​nieje​ślimie​liżonę.
Niewie​dzia​łam.
Wła​śnieidęnadwo​rzec.
Wra​caszdoWar​sza​wypo​cią​giem?
Tak.Samochódoddałemdowarsztatu,więczdany
jestemnapolskąkolejodparł.Idzieszwtamtym
kierunku?Wskazałdłonią,ajakiwnęłamgłową.Szliśmy
przedsiebie.Trochęmiprzeszedłbojowynastrój.Deszcz
siąpiłnadal,aledziwnymtrafemprzestało
mitoprzeszkadzać.Atycoporabiasz?Zostałaś
wSta​ro​gar​dzie?
Zostałam.Chcętamotworzyćkawiarnię
po​wie​dzia​łam.
O!Towpadnękiedyśnaespresso.Wciążsię
pro​wa​dzaszztymdok​tor​kiemnu​dzia​rzem?
Jezu,Jaro,cze​mutytakizło​śli​wyje​steś?
Botoniejestfacetdlaciebieodparł.
Typotrzebujeszprawdziwegomężczyzny,anietakie
rozmemłanekluchy.Przecieżtokłaniającysięwpas