Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
czy​ścio​szek.
Wkurzaszmniewarknęłam.Arturjestcudownym
czło​wie​kiem.
Nozaśmiałsię.Niezwykleekscytująceżyciecię
cze​ka.
Dobra,narazie!Jatuskręcamrzuciłam
po​iry​to​wa​na.Niemamocho​tynateprze​py​chan​ki.
Jakza​tę​sk​nisz,towiesz,gdziemnieszu​kać.
Wiem.Zpewnościąustawięsięwkolejcedotwoich
wdzię​ków.
Takmnietenfacetirytował,żekiedypatrzyłamnajego
głupiwyraztwarzyiprzerzedzonewłosy,tomiałam
ochotęprzegryźćmutętnicę.Oczymawyobraźni
widziałamsikającąkrew.Odruchowopotarłampoliczek,
bomia​łamwra​że​nie,żemnieobry​zga​łaczer​wo​naciecz.
Oczywiściezdawałamsobiesprawęztego,żemoje
reakcjenajegosłowabyłyprzesadzone,aleonzawsze
po​tra​fiłpo​ru​szyćnie​wi​dzial​nestru​nyznaj​du​ją​cesiępozłej
stro​niemocy.
Niemusisz.Maszforyumnie.Wyciągnąłdłoń.
Spojrzałamnajegodługiepalcelekkoprzybrudzone
niebieskąfarbą.Wiadomo,artysta.Zawahałamsię,czy
uści​snąćjegorękę.Nopo​na​glił.
Odwzajemniłamgestzniechęcią,jakbymbałasięjego
do​ty​ku.Miałchłod​ne,alesu​chepal​ce.
Cześćburk​nę​łam.
Dozobaczenia.Wypuściłmojądłoń.Pochwili
odwróciłsięiprzeszedłprzezulicę.Podążałnadworzec
PKP.Patrzyłamzanim.Dopierokilkasekundpóźniej
ocknęłamsięnagłosesemesa.„Idędointernatu”
za​wia​do​mi​łamnieLu​sia.