Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nie–powiedziała.–Absolutnienie.
–Co„nie”?
–NiesłuchaszżadnegoWillaSmitha–wyjaśniła.
–Popierwsze,tengośćjestgwiazdąHollywood,nie
muzykiem.Podrugie,jestczarny,aczarnirobiąimitację
muzykizwanąrapemalbohip-hopem,nigdyniewiem,
jakajestróżnica.Poczwarte,jeślijużmusisz,tosłuchaj
jakiegośEminemaczyinnegoDonatana...albonie,
zapomnijonich.TutajsięsłuchatylkoiwyłącznieIron
Maiden.
Trwaliprzezmomentwmilczeniu.Kordianpowiódł
wzrokiempogabinecie.
–Niesłuchasz,nienucisz,niewspominaszwmojej
obecnościorapującychpseudoartystach.IronMaiden,
konieckropka.Najutrochcęwiedzieć,ojakiej
historycznejpostaciśpiewająprzezosiemminut.Zrobię
kolokwium.
Skinąłgłową,zupełnieskołowany.
–Mowęciodjęło?–zapytała,strzepującpopiół
dopopielniczki.–Czyzdziwionyjesteś,żezpiosenek
Ironsówmożnarobićkolokwia?Można,można,anawet
trzeba.Jakonatwojejpatronce,wręczciążynamnietaki
obowiązek.
Wyciągnąłpapierosy,aleChyłkamomentalnie
zaoponowała,unoszącdłoń.
–Tusięniesmrodzi.
–Panipali.
–Bopalęmarlboro,atywyskakujeszmizjakimś
syfem.
Spojrzałnapaczkępapierosówleżącąnabiurku,
aJoannaniemalbezwiedniepodsunęłamuzapalniczkę.
–Dziękuję–powiedział,odpalającmarlborasa.
–Dajsobiespokójztymformalizmem–odparła.–Inie
chcęsłyszećożadnej„pani”,boczujęsięwtedy,jakbym
prowadziłatutajprzybytekpłatnejmiłości.Wyglądam
cinanaczelnąheterętegomiejsca,młody...ech,jak