Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żitanem
.
TowPolscetakierobią?
pytazciekawością
dziecka.
Poraporzucićwspomnieniesprzedlat.Przecież
jeszczeniedawnozapisywałemkolejneopowieści.Annę
Gerbowską,dziewięćdziesięcioletniąstaruszkę,spotkałem
wKokczetawie.Rozmawiałemzniąwlichymdomku,
naperyferiachmiasta.Bielonazzewnątrzchata,ściany
niecopochylone,jakbypodciężaremlat.Dachzeternitu,
ananimgdzieniegdziełatyzpordzewiałejblachy.
Napodwórkunieładprymitywnegowarsztatu
samochodowego.Rozlanyolej,jakieśzardzewiałeczęści,
zapachbenzyny.ZięćAnnyGerbowskiejbył
mechanikiem.Naścianachniewielkiejizbywktórym
leżała,wisiałymakatkidozłudzeniaprzypominające
ozdobyznanezpolskichwiosekPodola.Sztucznekwiaty
dawałynamiastkęwiosny.Mojarozmówczyninie
wstawałajużwówczaszłóżka,byłaczęściowobezwładna.
Mówiłamieszaninąjęzykaukraińskiegoirosyjskiego.
Mimowiekupamiętaławieleszczegółówzeswego
długiegożycia.
Wroku1936zostaliśmywysłanidoKazachstanu
zobwodużytomierskiego.Przewieziononasnapuste
stepy.DlaczegonaswywieźlizUkrainy?Przecieżsamisię
nieprosiliśmy,aniebyliśmyżadnymiwrogami.Ale
podjechałysamochodyikazalinampakowaćsięszybko.
Cóżmogliśmyzesobązabraćniewiele.Początkowo
zamieszkaliśmywczymś,coprzypominałonamiot
przykrytydeskami.Osłomę,naktórejmieliśmyspać,
musieliśmyprosićKazachów,którzymieszkaliwpobliżu.