Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Takiejtodobrze–myślałaZofiaLutomierskaoZoścezdrugiej
stronylustra,idącposchodachdosuteryny,gdziemieściłasiękuchnia.
Miałaprzemożnąochotępołożyćsiędołóżka,nakryćgłowękapą
ispokojniepopłakać.Alegdzietam!Niemożnabyło!Dopierożsłużba
byploteknaroznosiłapocałejokolicy!Itakpewniegadają!Trzeba
więcbyłozdusićwsobieżaliwziąćsiędopracy.Takieżycie.
Człowiekniemiałgdzieschowaćsięzeswoimcierpieniem,zawsze
czyjeśchciwesensacjioczybadały,wścibskodowiercałysię
downętrza.
KuchniawLutomierzycachbyłaogromna.Miaładwapaleniska:
jednootwarte,używanetylkowtedy,kiedypiekłosięcośnarożnie,
drugiezaśnowoczesne,przykryteżeliwnąpłytązkrągłymiotworami
osłoniętymifajerkami.Pośrodkustałwielkistół,apodścianami
kredensy,wktórychchowałosięcałekuchennebogactwo.
–Jakiśskromnydziśobiadzrobimy,Marcelinko.–Zofiausiadła
ciężkonazydluprzystole.Zdrowabyłainibynicjejniedolegało,ale
odkąddowiedziałasięozdradzieKazimierza,życiestałosiębardziej
wyczerpujące.
–Toćwiem,toćwiem–odpowiedziałajejkucharka.–Skromny
zrobimy,botylkostarszapani,panFranciszekipannaStanisławabędą
siadaćdostołu.Jakbytakciastkazwiśniamiupiec2,toina
podwieczorekbybyło,aipanlubi.Zjadłby,kiedy…–Marcelina
zamilkłaskonfundowana,awoczachpokazałyjejsięłzy.
2WLutomierzycachpieczonociastkawedługtakiegoprzepisu:50gświeżychdrożdży
wkruszyćdomiseczki,dodaćpołyżeczcecukruimąki,zalaćniepełnąszklankąciepłego
mleka,wymieszaćipoczekać,ażzaczynkilkukrotniezwiększyobjętość.Potemwlać
godomiskizprzesianąmąką(500g)idodaćutartezcukrem(100g)jajka(3całe
i3żółtka),lekkowymieszać.Całośćwyrabiać15min,apotemzostawićdowyrośnięcia.
Kiedyciastopodwoiswojąobjętość,rozciągnąćjecienkonablaszeiporozcinać
nakwadratybądźprostokąty,bysiępóźniejłatwodzieliło.Nakażdączęśćnałożyćsolidną
porcjęwydrylowanychiuprzedniozasypanychcukremwiśni(nadmiarsokuodlać).Całość
posypaćdosyćgrubocukremiwstawićna35mindopiekarnikanagrzanegodo180st.
–Dobrze,niechMarcelinkaupieczewiśnioweciasteczka.Zrobi
chłodniknaskisłymmlekuzjajami,bitezrazyzmłodymikartoflami,
mizerięiwystarczy.NiechMarcelinkaniepłacze.
OstatniauwagaZofiimiałatakiskutek,żeMarcelinkarozszlochała
sięnadobre.Usiadłanieśmiałonabrzeżkuzydlaobokprzystole
iwycierałafartuchemoczy.
–Cotoznamiterazbędzie,proszępani?