Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Znaczytakapiękna!
–Mariusztakmówi?
–Samawidziałam.Poszłamjąobejrzeć.
–Twójmążstraciłgłowędlamłodejlaski?–Zośkajużniedziwiła
sięłzomBożenki.Byłatylkozaskoczonafaktem,żejejniezwykle
emocjonalnakoleżankamimopłaczudosyćspokojnieotymmówi.
–Niemój.
–Nietwój?–powtórzyłaZośka,astraszliwepodejrzenienagle
eksplodowałowjejgłowie.–Mój?
Bożenkapokiwałatylkotwierdzącogłowąirozryczałasię
nacałego.
WtedytoZośkabezwahaniasięgnęładobarkupomartella.Nalała
koniakudokieliszkówipostawiłanastoleoddzielającymczęść
kuchennąodresztypomieszczenia.Słońcebarbarzyńskogrzałoprzez
sięgająceniemaldopodłogiokno,więczaciągnęłażaluzjeipodkręciła
klimatyzację.Nastawiłaekspresnanastępnąkawę,wyciągnęła
zlodówkiczereśnieichciałajeumyć,alejakośopadłazsiłnad
zlewozmywakiem.
–Pracowałostatniodużo,późnowracałdodomu,byłzmęczony.
Aleprzecieżnierazjużtakbywało.Mówił,żeprzezurlop.Musi
zdążyćzewszystkimprzedwyjazdem.–Odwróciłasięnagleodzlewu.
–Toniesątylkopaskudnebiuroweplotki?
Zapomniałaoczereśniach.Usiadłaciężkonakrześlenaprzeciw
koleżankiiwpatrzyłasięwniązirracjonalnąnadzieją,żetotylko
głupidowcip.Alenie,Bożenkanigdynieżartowałabywtensposób.
–Totrwajużjakiśczas.–Koleżankawestchnęłazwysiłkiem.
–Zamierzałamumówićsięztobągdzieśnamieściejużpodczas
zakończeniarokuszkolnego,aleniemiałamodwagi.Zresztąwiesz,jak
wyglądanaszapraca.Przedwakacjamijesttylespraw,potemrady.
Samamówiłaśkiedyś,żenauczycielipowinienobowiązywaćcelibat,
boniesposóbpołączyćtejpracyzprywatnymżyciem.
–No,wiem.
–TadziewczynanazywasięAgnieszkaGrabarczykiwyglądajak
WenusnaobrazieBotticellego.–Bożenkabyłaplastykiemwich
szkoleiczęstoużywałatakichporównań.
–JakwyglądałaWenusnaobrazieBotticellego?
–Cerakrewzmlekiem,dużeciemnoniebieskieoczy,burzajasnych
włosówitafigura!Apozatympewniemanajwyżejdwadzieściaparę
lat!
Tedwadzieściaparęlatprzytłoczyłoobydwie.Byłymniejwięcej