Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
prosto.Gdyjejplecydotknęłyjegotorsu,natychmiast
odsunęłasięjakoparzona.
–Spokojnie,niegryzę–powiedziałcicho.Otoczył
jąramieniem,zmuszając,byponowniesięoniegooparła.
–Bezobaw,gdybymmiałzdrożnezamiary,jużbyśotym
wiedziała,dzieweczko.
Wierzchowiecprzeszedłszerokąpiaszczystąulicą,
równoległądozatoki.Gdybynieto,żekompletnienicsię
niezgadzało,Reginapomyślałaby,żejadąWiejską,
reprezentacyjnąulicąHelu.Pamiętałajednak,
żewśredniowieczurzeczywiścieistniałydwieosady.
Potrząsnęłagłowązniedowierzaniem,gdyzrozumiała,
żejejrozumdopuszczaniedorzecznąmożliwość,
żeprzeniosłasięwczasie.
–Wyjedziemywschodniąbramą.Jestotwarta
dozmroku–powiedziałpirat,poganiająckonia.
–NiezostaniemywHelu?–zapytałacicho.Choć
chciałojejsięspać,zewszelkichsiłstarałasięzachować
trzeźwośćumysłu.
Wierzchowiecminąłratusz.Wokółuwijalisię
mieszkańcy.Przeddomamisuszyłysięryby,wszędzie
biegałydzieciaki,bose,ubranewpłóciennekoszule,
zwypłowiałymiodsłońcaczuprynami.
–Niezostaniemy–potwierdziłMarkus.
–Dlaczegooniwszyscytaknanaspatrzą?
–zaciekawiłasię.
–Cóż,chciałbympowiedzieć,żetotwojaniezwykła
uroda,leczwytłumaczeniejestzgołainne.Zawszesię
dziwiąnawidokkonia.Nieczęstosięjetuwiduje.Oni