Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
doniej,anidojejrodziców,aninawetdożadnegoinnegokrewnego.
Zpewnościąteżgoniewynajmowała.Mieszkanieuroczakawalerka
zmarmurowymipodłogamiiwąskimbalkonemzwidokiemnamorze
byłoprawdopodobniewłasnościąjejkochanka.Nicotymnie
mówiła,ajawolałemniedopytywać,chociażistniałoryzyko,żewyżej
wspomnianyosobnikpojawisiętuwcześniejczypóźniejipewnienie
będziezbytzadowolony.
Wracajdołóżkarozkazała.Jestjeszczewcześnie...
Miałemdziwneprzeczucie.Cośmitutajniegrało.
Idęnakrótkispacerodpowiedziałem.Kawairogalik?
Valentinaodwróciłasię.Nagleusłyszeliśmydochodzącyzulicy
dźwiękklaksonu.Uniosłagłowęispojrzałanamnie.
Włożyłemszybkospodnie,zapiąłemkoszulęichwyciłemswoje
rzeczy.Tomusiałbyćon,alejaksięonasdowiedział?Tegoniewiem
dotejpory.
Otworzyłemdrzwi.Stałwnichmężczyznazwłosamiułożonymi
nażelizaczesanyminatyłgłowy,wżółtejkoszulcepolo
zpodniesionymkołnierzem,szortachwkolorzekhakiiniemodnych
jużokularachRay-Ban.Miałnietęgąminę.Najegoszyiwidaćbyło
pulsującąnabrzmiałątętnicę.
Kimudiabłajesteś?krzyknął,chowającdokieszeniklucze
domieszkania.Valentina?
Valentinaokryłasięprześcieradłem.
Rodrigo!zaczęła.Mogęcitowyjaśnić…
Znałemtakiehistorieidobrzewiedziałem,jaksiękończą.
Tydziwko!wrzasnął.
Próbowałemulotnićsiępoangielsku,alestanąłminadrodze.
Nigdzieniepójdziesz.
Wyjąłzkieszeniskładanynóż.
Uspokójsię,RodrigobłagałaValentina,aleonjużniesłuchał.
Mamcośdlaciebiekrzyknąłponownie.Tak,dlaciebie.Nie
wiem,kimjesteś,aleobetnęcijaja!
Czasaminiewartowdawaćsięwdyskusje.Mówią,żeprzemoc
toostateczność,żeproblemymożnarozwiązaćzapomocąsłów
irozumu.Rodrigojednakniewyglądałnaosobnika,którybyłbygotów