Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tak–odpowiedziałdoktorSlammer.
–Trzebaodrazuznimskończyć–rzekłznajwiększąpowagą
właścicielskładanegostołka.
–Proszęcię,Payne,bądźspokojniejszy–przemówiłporucznik.
PotemzwracającsiędopanaPickwicka,szczególniezaintrygowanego
całymtymniegrzecznymspektaklem,mówiłdalejconastępuje:
–Pozwolipanzapytaćsię,czytaosobanależydotowarzystwa
panów?
–Nie,panie–odrzekłpanPickwick–totylkojedenznaszych
gości.
–Sądzę,żejestczłonkiemklubu?
–Bynajmniej.
–Inigdynienosiklubowegouniformu?
–Nigdy–odpowiedziałzdumionypanPickwick.
PanporucznikTappletonzwróciłsiękuswemuprzyjacielowi,
doktorowiSlammerowi,lekkoporuszywszyramionami,cozdawałosię
wyrażaćpewnepowątpiewaniewzględemdokładnościwspomnień
doktora.
Doktorbyłwnajwyższymstopniurozgniewany,alezarazemjakby
zbityztropu;uprzejmezachowaniesiępanaPickwickadowściekłości
prawiedoprowadzałopanaPayne.
–Panbyłeśnabaluzeszłejnocy!–wykrzyknąłnagledoktor
dopanaTupmanatonem,odktóregotendrgnąłtakwidocznie,jakby
ktośniespodzianiewsadziłmuszpilkęwłydkę.
Odpowiedziałsłabymgłosem:„Tak”,nieprzestającpatrzeć
napanaPickwicka.
–Tenjegomośćbyłzpanem?–mówiłdalejdoktor,wskazując
naniczymniewzruszonegonieznajomego.
PanTupmanpotwierdziłtenfakt.
–Teraz,mójpanie–powiedziałdoktordonieznajomego–pytam