Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zła​pałamniezarękę.
Piotr...szu​kałasłów.Poma​tu​rze...
Bę​dzieszmiałaeg​za​minynastu​dia.
Wyszarpnąłemdłońiodwróciłemsię.Niewiedziałem,
dokądpójść.Włóczyłemsięponaddwiegodziny
pomie​ście,mrózmnieotrzeź​wiłiwró​ci​łemdodomu.
Jadącnapogrzebdziadka,myślałemoAgnieszce.
Potrzebowałemjej.Potrzebowałemdrugiegoczłowieka.
Nieojcaimatki,aledrugiegoczłowieka,wktórego
oczachmogłemzobaczyćsiebie.Oczyrodzicówzawsze
zakłamane.Ktosięwnichzbytdługoprzegląda,ten
zatracaprawdęosobieizaczynażyćiluzją.Przezwiele
lattailuzjajestpotrzebna,borodzimocdomówienia
„ja”,które,niczymmiecz,oddzielaodświataibuduje
odwagęwnazywaniusiebie;aleto,cooddzielone,musi
nanowosięscalić,musipoczućwspólnyoddech,
zjed​no​czyćsię,abyosią​gnąćpeł​nię.
Zkażdymkilometrempokonywanymprzez
pożyczonegoprzezojcaodkolegizpracydużegofiata
narastałowemnieprzekonanie,żezostałempozbawiony
możliwościoglądaniasięwoczachdziadka.Wieniec
furczałnadachu,aojciecskamieniałyizdrżącymi
rękomasiedziałzakierownicą.Oczymmyślał?Nie
zdziwiłbymsię,gdybyjegogłowęwypełniałapustka.
Mającniecałeosiemnaścielat,zarazpotrzyletniej
zawodówcebudowlanej,uciekłdowojska.Mógłprzejąć
gospodarstwo,aleniechciałżyćnawsi.Nawetniebrał
przepustekwczasieżniw.PóźniejpojechałbudowaćŁódź.
Dostałszansęskończyćzaocznietechnikumbudowlane.
Dostałmieszkanie.Ożeniłsię.Kilkarazypytałemgo,
dlaczegotakrzadkojeździdodziadków,alezakażdym
razemwzruszałjedynieramionamiizmieniałtemat.
Moż​liwe,żesamniewie​dział,alboniechciałwie​dzieć.
Nieodkrytadrogajestniczymstrumień,którytamuje