Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niewyczuwalny.Kiedyśzakradłemsięzpiórkiem
perliczki,abygopołaskotaćpodnosemisprawdzić,czy
rzeczywiścieśpi,alebabciaprzejrzałamójplan
iwygoniła.
Ukląkłemprzytrumnie.Niebyłemzdolnydożadnej
modlitwy.Wciążwypełniałmniewstyd.Bałemsię
podnieśćwzrokiposzukaćbabci.Słyszałemjejcichygłos
zanurzonywchórsąsiadek,którypowtarzałbłagalne
„ZdrowaśMaryjo...”.Babciazawszemiaławsobiejakąś
chłodnąrezerwę.Nigdyniepotrafiłausiedzieć
namiejscu,zawszeczułasięwobowiązkucośrobić.
Nawetwniedzielęcelebrowaławnieskończoność
robieniemakaronuigotowanierosołu,jakbybałasię,
żebędziemusiaładzieńświętyświęcićipoprostuusiąść
przeddomemipopatrzećnagruszę.Dokościołaszliśmy
nadziewiątą.Drogaprzezpolazajmowałanamnie
więcejniżpółgodziny,nochybażeszliśmyasfaltową
drogązinnymiludźmizewsi,wtedypotrzebowaliśmy
dodatkowychpiętnastuminut.Wdomubyliśmy
zpowrotemprzedjedenastą.Babciadawałamijabłko
ikromkęchlebaześmietanąicukremiwyganiała
zdomu.Siadaliśmywtedyzdziadkiemnaławeczce
irozmawialiśmy.Najczęściejowojniealbolesie.Dziadek
kochałlasiczęstopowtarzał,żechciałby,abymzostał
leśnikiem.Narozmowymieliśmydużoczasu,bobabcia
dopieroprzedczternastąwołałanasnaobiad.Musiałem
umyćręce,uczesaćwłosyidopierowtedyzasiadaliśmy
doniedzielnejuczty.Babciazawszemipowtarzała,żejak
chcębyćprawdziwymmężczyzną,tomuszęmiećdużo
siły,dlategonakładałaminatalerzudko,podobniejak
dziadkowi.
Klęczącprzytrumnie,czułemzapachrosołu.Nie
zdziwiłbymsię,gdybybabciacałąnocgotowała,aby
nakarmićnaspopogrzebie.
–„PodTwojąobronęuciekamysię,świętaBoża