Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przyglądałmisięprzenikliwie.
Naglegdzieśpozaswojąświadomościąpodjąłemdecyzję.
Gwałtownieodwróciłemsięipędemruszyłemprzedsiebie,byle
znaleźćsięjaknajdalejodniego.„Mojatorba”błysnęłagwałtownie
myśl.Zawahałemsię,spojrzałemzasiebie.„Nie,niewrócęponią,
choćbybyłapełnadiamentów!”
Biegłemopętańczo,zwinnielawirowałempomiędzyludźmi
idącymichodnikiem.Awidziałemichjużinaczej,widziałemcały
bagażichżycia,jakizesobąwlekli,oblepieniswoimlękiem,pulsowali
brudnączerwieniąisinymbłękitem,czarnąsmolistośćwylewali
uchylonymiustami.
Większośćznich,uchwyciwszymojespojrzenie,uciekała
wpopłochu,ajabyłemjaknóżczystejświadomości,tnącybezwład
cywilizacjipożądliwościjakmasło.
Gwałtownieskręciłemwbramęprowadzącądoniewielkiegoparku,
wkilkususachpokonałemzaroślaiwybiegłemnarozległąłąkę,
poczułemnozdrzamiwilgoć,gęstyopar,uderzyłemoniegojak
oniewidzialnąścianę,zatrzymałemsięzdyszany.
Zwolnazacząłemsięuspokajać.Mójumysłprzeszedłwpoetycki
trybpercepcji:
Jużciemno
Mógłbymruszać
Głosprowadziobcymidrogami
Nogigrzęzną
Łąkapachniejesiennymgniciem
Jeszczewąskakładka
Ludzieprowadząwóz
Pełenpłonącychżagwi
Jużsłychaćstąd
Rykowychszaleńców
ZnowuzabijąMandelsztama.
Westchnąłemcicho.„Oj,Osia,Osia,mniepewnieteżktośkomuś
kiedyś...wyda”.
Ruszyłemtruchtemwzdłużrzeczki,wstronędomu.
Wbiegłemdobramymojejkamienicy,susamipokonałemschody.