Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zależyminaczasieichcęsięjaknajszybciejwprowadzić,
więcwpierwszejkolejnościzajmęsiętym,cojest
naparterze.
**
Siadamnamojejnowiutkiejsofie,wspominająctamten
czas,izezdumieniemstwierdzam,żeowszem,
klimatyzacjadziała,alechybanawetzbytdobrze.
Wśrodkujestzazimno.Szybkopodchodzędopanelu
sterującegotymustrojstwem,ponieważnigdzieniemogę
znaleźćpilota.Zniedowierzaniemdostrzegam,żejest
ledwiepiętnaściestopni.Natychmiastpoprawiamten
błąd,anastępnieidędosamochodupobagaże.Przy
auciespotykamprawdopodobniesąsiadazdomkuobok,
więckiwammugłowąnapowitanie,alewidoczniejemu
toniewystarcza.
–Dzieńdobry,panikochana–zwracasiędomnie.
Notak,dziwneprzywitaniatodomenastarszychludzi,
achybatylkotacymieszkająwokolicy.Cóż,
przynajmniejniebędzietuhucznychimprez,aja
wspokojubędęmogłaoddaćsiępracywdomowym
zaciszu.Okolicawydajesięcałkiemprzyjemna.Wokół
ciszaispokój,ajaksięwyjdzieztegolabiryntudomków
jednorodzinnych,tomamyniemalcentrummiasta.
Wpobliżuzaledwiekilkamałychsklepów,ogólnienuda.
Aidomojejnowejpracyniejestdaleko.Taostatniamyśl
wywołujeumnieuśmiechnatwarzy,jakimnieświadomie
obdarzamstojącegoprzedemnąsąsiada.
–Dzieńdobry–odpowiadam,mającnadzieję,żena
tymsięskończy,mamprzecieżmnóstworzeczy
dorozpakowania.
–TopanisięwprowadzadotegodomupoMarysi?–
dopytuje.
–Tak,tojawewłasnejosobie.–Staramsiębyćmiła,